1.2.07

Czytanie bez zrozumienia

Nie będę chyba zarozumiała odnosząc się do ostatnich świadectw czytania moich nielicznych ostatnio tekstów.
Otóż, mam wrażenie kompletnego niezrozumienia. Takie pisanie jak moje łatwo zlekceważyć, bo jest ono niekategoryczne. Tak jak pisałam kiedyś, jest ono mało wyraziste, jak się czyta szybko i szuka tezy, to nie jest łatwo, bo wszystko tu kryje się w półtonach. Ważny jest również dla mnie sam język. Jak tu więc czytając rozmaite "tak, ale..." odkryć z jakiej jestem opcji i czy stoję po odpowiedniej stronie barykady? Odkrywanie kto stoi po jakiej stronie to dla wielu w naszych nerwowych czasach duże wyzwanie...
Łatwo z takiego łagodnego i delikatnego pisania, w którym równie ważne jak słowa są przerwy między nimi rytm, wybrać jakieś pół zdania, z którego można wysnuć wszystko - że jestem za, albo przeciw.
***
Tak naprawdę jednak, jestem wierna sobie. Ci, co kiedyś powiedzieli mi, wprawiając mnie zresztą w duze osłupienie, ze pracując w Bunkrze jestem niewiarygodna, bo reprezentuję instytucję, nie zdają sobie sprawy z tego, jakie brednie prawią. Zwłaszcza w polskiej Kartoflanii ( z lubością zapożyczam ten termin od Kingi Dunin). To tak jakby oskarżać mieszkańców bloków o grzechy zarządów spółdzielni mieszkaniowych.
Tu osobiste wyznanie: nienawidziłam bloków i w pierwszej chwili, kiedy mogłam, z nich zwiałam. Nie mieszkam w nich od dawna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz