8.7.10

Bunkier Sztuki - konkurs

Drodzy czytelnicy tego bloga :)

Postanowiłam podać do wiadomości publicznej fakty związane z konkursem na dyrektora Bunkra Sztuki, ponieważ uczestniczyłam w nim i nie zostało mi przekazane, że dotychczasowe elementy konkursu, których zaznałam, zostały obdarzone klauzulą tajności.

W Polsce obowiązuje od 2001 roku ustawa o dostępie do informacji publicznej, ale o ile obywatelu nie jesteś biegły w rozmaitych kruczkach prawnych i nie masz własnego prawnika, to na pewno nie wywalczysz prawa do bycia poinformowanych np. o przebiegu konkursów na dyrektorów instytucji kultury.

 Tak czy owak, pragnę napisać o tym, co mnie dotyczy w kwestii konkursu na dyrektora Bunkra Sztuki. Z tego, co wiem, komisja konkursowa ma zakaz mówienia o samym konkursie.

Tak zatem wiele osób zaskoczyło zawarcie wśród wymagań organizatora w stosunku do przyszłego dyrektora obowiązek udowodnienia 3-letniego doświadczenia na stanowisku kierowniczym. Jako kandydatka oczekiwałam jasnej wykładni organizatora konkursu - co tak naprawdę znaczą owe 3 lata.

Tutaj dodam tylko dygresję, że wg współpracującego ze mną prawnika, ogłoszenie o konkursie zostało sformułowane tak, jakby Miasto Kraków - organizator Bunkra Sztuki - poszukiwał biegłego w kruczkach prawnych administratora, a nie menedżera biegłego w zarządzaniu instytucjami kultury.

Napisałam wraz z Martą Deskur pismo do Wydziału Kultury Krakowa z prośbą o wykładnię wymagań sprecyzowanych w ogłoszeniu o konkursie na dyrektora. Miałyśmy na myśli przede wszystkim owe nieszczęsne 3 lata na stanowisku kierowniczym (którego notabene w poprzednim konkursie, którego wygraną była Maria Anna Potocka, nie było), a także podobnie niebezpieczne, a nieprecyzyjne sformułowania jak biegła znajomość jakiegokolwiek języka obcego (mógłby to być zatem angielski sprawdzany przez zawodowego tłumacza, ale także rosyjski sprawdzany przez pracownicę Wydziału Kultury).

Na list ów Komitet otrzymał odpowiedź p. Turlejskiej, zastępczyni dyrektora Wydziału Kultury i Dziedzictwa Narodowego Urzędu Miasta Kraków. W liście p. Turlejska głosiła, że 3 lata na stanowisku kierowniczym to także doświadczenie jako kurator wystaw i innych wydarzeń kulturalnych.

Niestety, już w trakcie samego konkursu okazało się, że Miasto Kraków nie chce mieć jako dyrektora Bunkra osoby, która jest praktykiem w świecie sztuki: chce mieć kogoś, kogo zaaprobuje prawnik miejski. Ów prawnik po prostu siadł nad papierami kandydatów oceniając co się nadaje. Prawnik ten cofnął moje papiery, ponieważ przez wiele lat byłam wolontariuszem pełniącym obowiązki kierownika działu sztuki w Kwartalniku Literackim "Kresy", a - jak się okazało - wg prawa z 2003 (o wolontariacie) nie jest to świadczenie pracy.Tak zatem posiadanie formalnego zapisu w świadectwie pracy - jako kierownik byle czego - jest zasadnicze. Tak zatem nad wnioskami siedzi prawnik miejski i ma w nosie wszelkie niuanse. Prawnik musi dostać odpowiedni dokument, inaczej kandydat odpada i pan Filip Berkowicz, Przewodniczący Komisji Konkursowej, to potwierdzi.

Stąd zatem mój wniosek: akcja na rzecz dowartościowania pracy kuratorów. O tym pisałam wielokrotnie i to doprawdy paląca potrzeba. Dodam tylko, że jako obywatel płacący podatki na Gminę Miejską Kraków, tak zatem również na kulturę, płacę na byle co - ponieważ wykładnie prawnika są doprawdy w praktyce niewiele warte.

Na dodatek, po tym, jak mój wniosek został oddalony (a miałam przygotowaną całościową wizję funkcjonowania galerii Bunkier Sztuki - o którą nie zapytał mnie nikt), okazało się, że w ogóle cały konkurs został nierozstrzygnięty i będzie prawdopodobnie ogłoszony na nowo, o ile Prezydent Majchrowski nie zdecyduje się na nominowanie własnego kandydata. Ciekawe kogo.

Prawdopodobnie nie będę startować w nowym konkursie, bo wolę swą energię przeznaczyć na kreowanie własnych przedsięwzięć, a nie na:

1. przekonywanie p. Stanisława Tabisza, że Bunkier Sztuki zrobi wystawę krakowskiemu ZPAP
2. walkę z prawnikiem miasta Kraków, że doświadczenie kuratorskie i kierownicze od 1993 roku, a nie znajdujące odpowiedniego zapisu w świadectwie pracy, się liczy
3. uczestnictwo w próbach udowodnienia, że nie znam się na kruczkach prawnych, jakby one decydowały, czy ktoś nadaje się na dyrektora, czy nie.

Najsmutniejsza jednak w tym wszystkim jest dezynwoltura organizatora Bunkra Sztuki, Gminy Miejskiej Kraków, w traktowaniu tej instytucji. Z każdym dniem życia w zawieszeniu, bez dyrektora, sytuacja galerii, w której mam przyjemność pracować - i być autorką wielu głośnych wydarzeń w niej zrealizowanych - pogarsza się. Piszę o tym powodowana odpowiedzialnością za instytucję i zaniepokojona zastojem decyzyjnym, jaki wokół niej panuje. Już w tej chwili znajduje się w opłakanym stanie pod wieloma względami. Każdy dzień czekania na nowy konkurs sytuację pogarsza. Przypomnę, że Miasto zapowiadało bardzo szybkie rozpisanie konkursu, zaraz po odejściu Marii Anny Potockiej do budowanego muzeum, któremu nadała nazwę Mocak - w lutym tego roku. Z niezrealizowanych obietnic nikt Miasta nie rozliczył, a Galeria ledwie zipie z okrojonym o 30% w stosunku do poprzedniego, wcale też niezbyt obfitego w dotację miejską, roku. Nie jest w stanie też planować dalekosiężnych ruchów, w tym kompleksowego pozyskiwania środków.

Czy mamy zatem szansę na kompetentny konkurs i wybranie dobrego fachowca - z wizją reformy instytucji i uczynienia z niej żywego ośrodka nowej sztuki? (A już dzisiaj widać, że przyszły rok będzie dla Bunkra stracony). Chciałabym wierzyć, że tak, ale niestety, moja wiara nie znajduje poparcia w rzeczywistości.