27.1.08

Modena: zagubione sensy

Runa Islam, neon Butterflies / Utter lies także znalazł się na wystawie


*
W Galleria Civica di Modena otwiera się właśnie wystawa "Runa Islam Lost Cinema Lost Tobias Putrih". Jest to przykład rzadko spotykanej tutaj (ale w Polsce chyba też) współpracy dwójki artystów, takich, którzy wcześniej się nie znali.

Historia wyglądała tak, że kurator, Milovan Farronato, zaprosił do wystawy indywidualnej Runę Islam. Ta z kolei zaproponowała żeby zaprosić Tobiasa Putriha. Wyszło z tego coś zaskakująco udanego, zważywszy na duże ryzyko, jakie stanęło u początku projektu. Jednak między artystami coś zagrało, powstało porozumienie mimo bardzo różnego ich pochodzenia i doświadczenia. Islam pochodzi z Bangladeszu, Putrih – ze Słowenii. Islam kształciła się w Rijksakademie w Amsterdamie, mieszka zaś w Londynie, Putrih z kolei kształcił się w Ljubljanie i Düsseldorfie, a mieszka w Nowym Jorku.

*
Sama Modena to eleganckie, bogate miasto położone tuż obok ciasnej, zatłoczonej i wiecznie ruchliwej Bolonii. Nic dziwnego, że główna galeria w tym mieście zajmuje elegancki, reprezentacyjny pałac Santa Margherita. Notabene, położony on jest tuż obok Akademii Wojskowej. Galeria została niedawno wyremontowana, jedno z jej pięter to wielka hala z drewnianym stropem podpartym metalową konstrukcją, wyższe zaś podzielone zostało na wiele małych, intymnych przestrzeni.

Jeszcze jedna uwaga off topic. Z tego, co tutaj do tej pory widziałam, włoskie galerie nie troszczą się o coś, co jest jednak brane pod uwagę, nawet jeśli nie stanowi głównej troski galerii. Mianowicie, nie zajmują się kontekstem miejsca, konkretnej lokalizacji, w której działają. Nie odwołują się też do specyfiki lokalnej publiczności. Nie myślą o historii ani o sztuce społecznie zaangażowanej. To trudne do wyobrażenia dla kogoś, kto obserwuje życie artystyczne w Polsce, gdzie te tematy stanowią obiekt zażartych i pasjonujących dyskusji. Mam wrażenie, że wystawy w tutejszych instytucjach publicznych powstają trochę tak sobie a muzom. Zobaczę jednak, może w trakcie poznawania większej ilości galerii, zweryfikuję swoje zdanie.

*
Wracając do wystawy w Modenie. Generalnie rzecz ujmując, Islam była odpowiedzialna za filmy, a Putrih za architekturę. To on zaaranżował dwie efektowne sale kinowe, w których doskonale funkcjonują filmy artystki z Londynu. Wszystkie jej filmy są nowymi produkcjami, każdy z nich powstał w innym miejscu świata (w sumie to trochę rozśmiesza mnie fakt, że trzeba przejechać kawał świata, żeby zrobić film z kawałkiem nieba i linią trakcyjną). Dwa z nich zostały wyprodukowane przez galerię w Modenie.

Na wystawę wchodzi się wąskim przejściem, korytarz z przyciemnionym światłem wije się jak labirynt. Jego ściany zostały wybudowane z tektury falistej, poszczególne elementy zostały starannie posklejane różnobarwnym skoczem. Nie ma przy tym w ogóle bylejakości w tej architekturze ani też odniesienia się do tak tutaj hołubionej Arte Povera z jej perwersyjnym celebrowaniem materii. To wesołe, pozytywne wnętrze, o geometrycznych, choć nieregularnie obłych kształtach. Środkowa sala zawiera projekcję, a na niej – wnętrze jakiegoś muzeum wyobraźni, w którym zostały zebrane klasyczne rzeźby: Nike z Samotraki, Grupa Laokoona. Wnętrze to zostało usłane kolorowymi balonami. W jednej z sekwencji balony te wybuchają z trzaskiem.

Inna sala projekcyjna nie stanowi zamkniętej architektury. Jest odwrotnością klaustrofobicznego początku wystawy, które było jakby wejściem do brzucha wieloryba. Tutaj mamy z kolei strzeliste ażury. Ta część została skomponowana z metalowych słupów od rusztowań. Zostały one ekspresyjnie zgrupowane, otwierają się od strony projekcji jakby rampą, na której umieszczono widownię. Film w tej części to efekt wizyty artystki w czymś, co stanowi rodzaj Wunderkamery czy zagraconego muzeum techniki (lub zabawek mechanicznych). Wszystko dzieje się w zwolnionym tempie, obraz skłania do kontemplacji.

Na górnym piętrze wystawy – inne efektowne zestawienia, ale już nie tak rozbudowane. Na niewielkim ekranie film pokazujący ptaka w klatce – i efektowna instalacja biegnąca w poprzek sali, z nylonowych żyłek, oświetlonych tak, że tworzą się na niej spirale.

W innej – najsmutniejszy film na wystawie, Kupcy weneccy, gdzie nielegalni handlarze, którzy nie ujawniają swoich twarzy, sprzedają bukiety róż na Placu Św. Marka. Film został umieszczony w narożniku salu, tuż obok, ale już pośrodku zawisła olbrzymia kula. Obie prace korespondują ze sobą w jakiś dziwny sposób, doskonale się uzupełniając (co potwierdza, że jestem formalistką).

Wszystko zostało zaaranżowane z wielkim wyczuciem, nie ma tu przesady w żadną stronę, ani za dużo, ani za mało prac w przestrzeni. Wydaje się przy tym, że współpraca ze słoweńskim artystą dobrze zrobiła filmom Runy Islam, które się ciągną, są monotonne, dla niektórych hipnotyzujące, ale generalnie – co tu ukrywać – nijakie. Artystka dobrze zrozumiała, że sama nie będzie w stanie zagospodarować w sposób udany sporych przestrzeni Galleria Civica. Tak więc, Putrih dodał wyrazistości filmom Islam, ale wyrazistość ta idzie w stronę abstrakcyjną, są one bardziej kolorowe, osiągają większe nasycenie emocjonalne.

Podczas otwarcia autorzy wystawy deklarowali, że jest poświęcona tym fragmentom filmów, które zostają odrzucone podczas montażu.

Nie wiem, czy to prawda, mnie się wydaje, że Islam idzie raczej w stronę ucieczki od znaczenia i tworzenia całości do kontemplacji. Wizerunki kultury zachodniej poddaje obróbce, w której ważne jest kompletnie odmienne rozumienie czasu. Z kolei architektura Putriha jest bardzo efektowna i człowiek dobrze się w niej czuje. Brak w niej jednak kontemplacyjności.

Wciąż zastanawiam się czy z tego spotkania rodzą się jakieś sensy.


Galleria Civica di Modena

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz