21.1.09

Słowiańskie haiku

Wystawa Tomasza Tatarczyka w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha może dziwić. Może prowokować do pytań dlaczego właśnie tutaj i dlaczego akurat ten malarz. A malarz ten od lat mieszka z dala od centrum, we wsi Mięćmierz pod Kazimierzem Dolnym i od lat maluje wciąż ten sam obraz. Nie dosłownie ten sam, rzecz jasna, ale jakby jeden obraz w odcinkach, rozpisany na wiele mniejszych obrazów. Wciąż maluje odmiany tych samych motywów, niewiele zmodyfikowanych w kolejnych wersjach. To malarstwo bardzo ubogie, jakby pozbawione koloru, tworzone przy pomocy gęstych uderzeń pędzla, bardzo tłustą farbą. Gdy patrzy się na te obrazy z bliska, wydają się one być bardzo ciężkie, wizualnie ciężkie od ilości farby, od chropowatej faktury. Światło, jego obecność i jego brak są tutaj głównymi bohaterami. Blask zyskuje tutaj swój materialny ciężar i konsystencję. Gdy oddalić się od obrazów, tracą one swój uderzająco materialny wymiar.

Tatarczyk maluje więc powierzchnię wody rozjaśnioną światłem i to, co rysuje się na jej tle bądź na niej się odbija: łódź, która wygląda jak trumna, psa pluskającego się w wodzie, całkiem czarnego – właściwie sylwetkę psa. Maluje drogi wyjeżdżone w mokrym śniegu, maluje ciemne dno wąwozu, do którego nie dochodzi jasność. Maluje to, co rysuje się na tle wieczornego lub nocnego nieba. Z biegiem czasu coraz bardziej upraszcza formy odbite, zobaczone niewyraźnie, kontury sylwetek rysujących się w cieniu, ciemnościach, w blasku słońca. Te kilka motywów, które powracają jak refren w jego twórczości, przemienia się w obrazach w znaki. Maluje farbą olejną, kilkoma tylko kolorami, które właściwie są tak sprane, jakby koloru były już zupełnie pozbawione, prawie czarne fiolety, brązy, niebieskawe, szarawe biele.

Artysta stawia sobie za zadanie, by poprzez malarstwo skromne i bezpretensjonalne, o powściągliwej formie, tak przetworzyć widoki rzeczywistości, żeby poprzez uproszczenie stały się czymś więcej. To malarstwo bazuje na bezpośrednio widzianej rzeczywistości, nie tej przetworzonej i zwielokrotnionej przez zdjęcia, reprodukcję, reklamę. Tatarczyk maluje prostą, zwykłą, rustykalną rzeczywistość, można powiedzieć – naturę. Rzeczy przemienia w znaki. Mam wrażenie - jak już wspominałam - że obrazu mają poprzez znaki odsyłać do czegoś więcej, do czegoś poza nimi. Jak w obrazie Archanioł. W większości obrazy Tatarczyka nie noszą tytułów, skoro zaś tutaj tytuł został nadany, oznaczać to musi coś ważnego. Sylwetka archanioła powstała z odbicia w wodzie jakiegoś widoku, z wrażenia, które archanioła przypomina.

Takie solidne malarstwo rozumiane metafizycznie i wymagające skupienia przy odbiorze, wydaje się być dzisiaj rzadkie. Jednak taka staroświecka moderna, uprawiana konsekwentnie, wciąż na niezmiennym poziomie, ma nadal wielu wielbicieli i każe szanować tę twórczość. Dla mnie jednak Tatarczyk zbyt natrętnie, przez co sprawia wrażenie, że już po prostu odruchowo, sugeruje to „coś” tkwiące poza płaszczyzną obrazu. Jego dzieła są nieco za ciężkie dla mnie, a to wrażenie zwiększają jeszcze małe jak na gęstość farby formaty płócien. Brak mi w tym szaleństwa, jakiegoś zaskoczenia. Te obrazy wydają mi się – sympatycznym – ale jednak odrabianiem zadanej lekcji.

Dlaczego Tomasz Tatarczyk znalazł się w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej? Że to takie wizualne haiku? Mówiąc szczerze, zbieżność wydaje się mi się odnaleziona na siłę. Malarskie krótkie formy? Lakoniczność, sprowadzanie rzeczy do znaków? Haiku nie wydaje się nieść obrazów, które odsyłają do innych obrazów, nie wydaje się być aż tak obciążone metafizyką.


Tomasz Tatarczyk, "Cisza chwili", Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha, Kraków, 16 stycznia - 1 marca 2009, kurator: Anna Król

strona Mangghi

2 komentarze:

  1. "Że to takie wizualne haiku? Mówiąc szczerze, zbieżność wydaje się mi się odnaleziona na siłę."

    zgadzam się w 100%.nie lubię pozatym tego malarstwa,zawsze wydawało mi się wtórne.troche taki Modzelewski i troche Trasewicz.
    wogóle z tekstem się zgadzam i mam identyczne odczucia co do jego prac.

    OdpowiedzUsuń
  2. ...a ja lubię...
    dobre sobie-odrabianie lekcji!!!:D no to życzę tego wielu Uczniom.

    OdpowiedzUsuń