27.1.09

Sztuka zaangażowana

Monika Drożyńska, o której wspomniałam przy okazji szopki z szopką, czyli próby wzięcia udziału w konkursie na szopki krakowskie z szopką nietypową, obdarzona jest niespożytą energią. Została właśnie nominowana do Odlotów – to głupawe hasło firmuje nowe nagrody kulturalne krakowskiej „Wyborczej”.

Ostatnio szyje dom kultury. Jej działanie świetnie skupia w sobie zagadnienia sztuki zaangażowanej, której rolą byłoby wprowadzanie zmiany, oddziaływanie na ludzi po to, by im pomagać łatwiej znosić trudy ich własnego życia. Tak więc Monika Drożyńska spotyka się z bywalcami Klubu Osiedlowego Wola Duchacka Wschód, na jednym z blokowisk Krakowa, gdzie oprócz wspomnianego Klubu, wypożyczalni filmów i kiosków z gazetami, jest kulturalna pustynia.

Klub znajduje się tutaj jak w środku ogromnej czarnej dziury i właściwie jest monopolistą w dziedzinie kultury (no, jeszcze szkoła i kościół niekiedy działają na tym polu) i musi zaspokoić wszystkie potrzeby mieszkańców sporego osiedla. Zwłaszcza tych, co nie ruszają się poza nie i tych, dla których Kraków jest tak samo odległy, jak powiedzmy Gdańsk. Są to przede wszystkim dzieci, młodzież, matki niepracujące, bezrobotni i ludzie starsi. Klub ma bogatą ofertę jak na skromne możliwości (2 etaty): dzieje się tu mnóstwo zajęć artystycznych, odbywają się imprezy plenerowe, koncerty. Pracownicy Klubu to prawdziwi ludzie od wszystkiego: pracują jako twórcy programu, uczestnicy występów (muzycy, aktorzy, pieśniarze, satyrycy, poeci, konferansjerzy), grają rolę cieciów oraz wychowawców trudnej młodzieży i dzieci z rodzin dysfunkcyjnych. Klub znajduje się obskurnym pawilonie z lat 80., który spółdzielnia jako właściciel chce wyburzyć, by zrobić miejsce na nowy blok. Klub nie ma się gdzie podziać, intensywne działania lobbingowe, pochłaniające wiele czasu i energii trwają.

Monika Drożyńska dowiedziała się o zagrożeniu Klubu z gazet. Zaczęła tutaj prowadzić własną akcję, która początkowo miała integrować mieszkańców osiedla i bywalców klubu pod hasłem szycia ogromnej spódnicy. Gdy usłyszałam o tym pomyśle, wydał mi się on absurdalny i dziwaczny. Po namyśle uznałam, że tkwi w nim interesujący potencjał. Nawiązuje bowiem do ikonografii kultu maryjnego, a konkretnie do przedstawień Maryi Opiekunki. Maria rozpościera poły swego płaszcza trochę jak kwoka ukrywająca pod skrzydłami pisklęta. Chroni pod nim ludzi. Wyobrażałam sobie, że artystka mogłaby chować w ten sposób osieroconych bywalców klubu: pod swą wielką spódnicą, która stałaby się dla nich rodzajem namiotu, do którego klub mógłby się przenieść. Przewrotna, ale szczera w intencjach wersja obrazu Maryi.

Pomysł Moniki Drożyńskiej jest w trakcie realizacji, jednak artystka jakby przestraszyła się powyższego skojarzenia. Pomysł ze spódnicą chyba upadł, teraz są to po prostu spotkania, na które może przyjść każdy i szyć coś w rodzaju domu kultury ze starych ubrań. Ostatnio artystka szyła z paniami z Klubu Seniora.

Akcja wydaje się dobra i pożyteczna. Po pierwsze pozwala ludziom się spotkać i zjednoczyć w obronie klubu. Daje im jakieś praktyczne zajęcie, a przez to poczucie ważności i wspólnoty. Z drugiej strony zastanawiam się nad znaczeniem akcji szycia. Co kto z tego będzie miał? Uczestnicy najwyżej miłe wspomnienia i zdjęcie w gazecie. Artystka będzie miała kolejny projekt i nowe doświadczenie na swoim koncie, a może i nagrodę Odloty. Klub z powodu akcji zaistnieje w mediach. Dla każdego coś dobrego, czysty pragmatyzm. Tak wygląda sztuka zaangażowana, gdy jej się bliżej przyjrzeć, co nie oznacza, że jest to złe.

PS Następne szycie: Klub Osiedlowy Wola Duchacka, ul. Czarnogórska 10, 31 stycznia, sobota, od godz, 14:00.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz