11.5.10

„Pan Kerownik”

Został właśnie ogłoszony konkurs na dyrektora Bunkra Sztuki. Ogłoszony został w trzecim miesiącu po odejściu poprzedniej dyrektorki, po długim czasie pisania (miasto miało, wg własnych deklaracji, ogłosić go jeszcze w lutym), bez dania odpowiedzi na obywatelskie zapytanie o jego termin, treść , harmonogram, osoby odpowiedzialne.

W porównaniu z konkursem poprzednim, z 2006 roku, ten zawiera więcej warunków i preferencji, ich lista jest zdecydowanie dłuższa. Konkurs sprawia mimo to wrażenie pisanego na kolanie, jest sformułowany niestarannie. Oto kilka najbardziej kłujących w oczy przykładów. Wymagane jest np. doświadczenie na stanowisku kierowniczym, ale nie jest już dodane gdzie – tak zatem owo stanowisko mogło istnieć chociażby w sklepie spożywczym. Ważne, żeby było udokumentowane. Kolejna rzecz: biegła znajomość języka obcego. Jakiego – nie sprecyzowano. Może to być zatem język jakikolwiek. Następne kuriozum: wyższe studia z zakresu sztuk plastycznych. Z czymś takim, przyznam, jeszcze się nie spotkałam. Nie rozumiem dlaczego np. socjolożka / socjolog kultury nie mają tutaj szans. Albo chociażby filmoznawczyni / filmoznawca. Wstydź się, Miasto Kraków, konkurs powstawał stanowczo za długo i zaowocował bublem.

Rozumiem zatem, że kierowniczka sklepu zaopatrzenia plastyków, która ukończyła wychowanie plastyczne, znająca biegle bułgarski, jest kandydatką idealną.

Ja sama odbiegam nieco od naszkicowanej powyżej rekonstrukcji oczekiwań Miasta, ponieważ jednak zamierzałam w konkursie startować – nigdy zresztą tego nie ukrywałam – to warunkom owym przyjrzałam się szczególnie wnikliwie i mam na ich temat pewne przemyślenia. Otóż, Miastu Kraków nie zależy najwidoczniej na wyborze spośród jak najszerszej grupy osoby kompetentnych, gdyż warunkami swymi wyklucza sporą część świetnych specjalistów, którzy nie mieli okazji umiejscowić się w strukturze instytucji i nie mają w świadectwie pracy udokumentowanych „3 lat na stanowisku kierowniczym”. Oczom własnym nie wierzyłam gdy zobaczyłam to nieszczęsne sformułowanie. By dopuścić większą liczbę interesujących kandydatów, by uwzględnić specyfikę pracy w kulturze, która bynajmniej nie jest pracą „w fabryce śrubek”, lecz jest pracą twórczą i nie podlega takiej hierarchizacji, jak w innych dziedzinach, nawet jeśli wpisuje się w warunki owe „3 lata na stanowisku kierowniczym”, to dodaje się, że może to być także doświadczenie adekwatne, polegające na braniu odpowiedzialności za jakąś całość, kierowaniu grupami ludzi, realizacji projektów. Sprawdźcie jak robią to inni – wystarczy poszukać w Googlach, wyskakuje mnóstwo ogłoszeń, np. na stanowisko dyrektora każdego domu kultury tak właśnie formułuje się oczekiwania. W polskim teatrze nie pojawiłaby się nowa jakość za sprawą młodego pokolenia dyrektorów (którzy wygrywali konkursy, rzecz jasna), jeśli byłoby wymagane doświadczenie na stanowisku kierowniczym. Zatrudniano młodych ludzi podejmując ryzyko, że nie mają oni doświadczenia. I wyszło to teatrowi na dobre. Dodam jeszcze jedno. Specyfiką pracy w kulturze jest fakt, że realizuje się imprezy, wydarzenia, wystawy, koncerty itp. bez bycia formalnie jakimkolwiek kierownikiem.

Nie zdradzę tajemnicy jeśli napiszę, że w Bunkrze Sztuki kuratorzy tworzą i realizują liczne projekty różnej wielkości i wagi, kierują ludźmi, biorą na siebie dużą odpowiedzialność, lecz pozostają po prostu kuratorami. Nie ma tutaj stanowiska kierownika działu. I dzieje się tak w wielu instytucjach – ich struktura jest spłaszczona. Skąd zatem ludzie mają brać doświadczenie na stanowisku kierowniczym?

Miasto Kraków takimi drobiazgami się nie przejmuje. Kierownik to kierownik. Porządek musi być.


Konkurs

7 komentarzy:

  1. Anonimowy11/5/10 02:06

    Jeżeli to Panią pocieszy, to od strony młodego artysty chcącego rozpocząć swoją karierę nie jest weselej. Przychodzi on do muzeum z pięknym portfolio - projektem gotowym do powieszenia na ścianie. Prace artystycznie nienaganne, genialne, ale to - uwaga – nie wystarczy. Trzeba mieć bowiem – i tu zastanawiam się, czy to nie ważniejsze - odpowiednią „historię”, czyli wystawiać się gdzieś wcześniej, najlepiej w innym muzeum. Koło się zamyka. Urzędas kieruje się zawsze najpierw procedurą, a później rozumem.
    Nie wspominając o tym, że o wszelkie finansowe „pomoce”, także mogą starać się tylko ci artyści z odpowiedni „wypasionym” CV. Sam geniusz w Polsce nie wystarcza. Trzeba mieć na ten geniusz jeszcze glejt.

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy15/5/10 11:47

    Doświadczenie na stanowisku kierowniczym jest wymagane niemal wszędzie, w konkursie na każde stanowisko kierownicze, a zatem nie mam szansy zdobyć doświadczenie na stanowisku kierowniczym, bo żeby je zdobyć musiałabym już je mieć. Z resztą w większości małych galerii jedynym stanowiskiem kierowniczym jest dyrektor.

    Ale ten wymóg pojawia się wszędzie.

    A tu cytat z wymogów dla kandydata na dyrektora CSW w Toruniu:
    "preferowane doświadczenie w dziedzinie marketingu, promocji lub reklamy"

    Czyli najważniejsze to znać się na reklamie, sztuka to sprawa drugorzędna.

    Pamiętam, że podobne wymogi były na dyrektora MNW. O sztuce nie było mowy, a w wymogach figurowały głównie zdolności menadżerskie i promocyjne oraz doświadczenie na stanowisku kierowniczym.

    Znajomość sztuki jest gdzieś daleko w tyle. Przynajmniej w formalnych wymogach. A zatem jeśli chcę zostać dyrektorką instytucji kultury powinnam była studiować zarządzanie i marketing, a nie na historię sztuki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy15/5/10 12:06

    Jeju, młody artysto, kim ty jesteś, że uważasz swe prace za genialne i gotowe do powieszenia na ścianie?! Kim ty jesteś, żeby oceniać własne prace jako nienaganne artystycznie? Dobre sobie, he he...

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy15/5/10 12:08

    Droga blogerko, czy nie mogłabyś zmienić ustawień? Bo jak człowiek ma najpierw wpisywać kod z obrazka, a potem jeszcze czekać na zatwierdzenie, to odechciewa się komentować. Może jedno z tych dwu wystarczy? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy15/5/10 17:23

    Młody kolego, zostaw w spokoju urzędasa. Bo jak przyjdziesz do Bunkra ze swoim porfolio, to też cię najpierw zlustrują z jakiego jesteś "rozdania" a dopiero potem rzucą okiem na prace. Prace też staksują, czy to podobne do którejś z oficjalnie wspieranych opcji(jeśli to popłuczyny po Żmijewskim, Bałce, Ziółkowskim, Simonie, Sasnalu (zwłaszcza), gender, Queer, holo-, etc itp.) - to cień szansy istnieje. Jeśli jednak dysponujesz jakimś warsztatem czy talentem plastycznym (a zerowym publicystycznym), to nawet nie podchodź na odległość parasola.

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedź na prośbę o zmniejszenie zapór przy wstawianiu komentarza: one są nie dlatego, źe stosuję cenzurę, ale dlatego, że kilkakrotnie wstawiano mi tutaj reklamy Viagry. Niestety.
    Po drugie, nie mogę się wypowiadać w imieniu Bunkra i w kwestii jego polityki rozmawiania z młodymi artystami. Powiem tyle, że uważam, że instytucje powinny mieć ustalone pewne procedury składania portfolio. Oczywiście, artyści i ich promotorzy często sobie wyobrażają, że wystarczy złożyć takie podanie, i już się czeka w kolejce na wystawę do Bunkra. To oczywiście nie działa tak, z drugiej jednak strony, nie jest dobrze, jeśli kuratorzy są nieprzemakalni na propozycje docierające do nich "z ulicy". Proszę jednak, zrozumcie, że kuratorzy raczej unikają tej drogi dostawania informacji do artystów, bo najczęściej zgłaszają się jakieś potworne, bezkrytyczne kicze (wiem to z długoletniego, bogatego doświadczenia). Dobrym rozwiązaniem wydają mi się portfolio days, jakie zorganizował w CSW w Toruniu Krzysztof Gutfrański.

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy10/6/10 08:17

    Cieszy mnie czerwcowa wystawa o wyobraźni i surrealizmie w nowej polskiej sztuce. Super będzie zobaczyć Brzeskiego, Dunala i Kowalskiego na jednej wystawie.

    OdpowiedzUsuń