25.11.11

Festiwal performance

W Zamku Ujazdowskim trwa właśnie EPAF - Europejski Festiwal Performance.
W tym roku odbywa się już 6. edycja, nacisk został położony na młodych artystów, gośćmi specjalnymi są performerzy i performerki z Chin.
Zapraszam do czytania relacji - na stronie bloga festiwalowego!
epaf-festival.blogspot.com

14.11.11

W sprawie artystów i zwierząt

Wracam po przerwie i dziękuję za czytanie tekstów i kibicowanie blogowi w trakcie mojej nieobecności. Wasza uwaga wiele dla mnie znaczy.


Na początek zwracam uwagę na recenzję z wystawy akcjonistów wiedeńskich, jaka właśnie otworzyła się w krakowskim muzeum Mocak. Dorota Jarecka w "Gazecie Wyborczej" pisze:
To prawda: wiedeńscy akcjoniści urządzali drastyczne akcje połączone z zarzynaniem zwierząt i spuszczaniem z nich krwi. Prawdą jest jednak także, że nie była to powierzchowna i głupawa reakcja na to, że wiedeńczycy chodzą do opery i jedzą knedle, ale generalne odrzucenie współczesnej kultury jako zakłamanej. 


Zgoda, nie zatrzymywali się na knedlach. Zgoda, gwałtownie kontestowali austriacką, zakłamaną Gemütlichkeit. Brus był najinteligentniejszy, a Mühl zbłądził? Nie za łatwe? Co z tego wynika? Dlaczego jeden jest oceniany jako ten, co się utrzymał w granicach sztuki, a drugi - trzymając się tej samej logiki - poza nie wyszedł? Dorota cytuje krytyczną opinię Michela Houellbecqua z "Cząstek elementarnych" i twierdzi, że autor się myli. Pod płaszczykiem artystycznych wyczynów akcjoniści wiedeńscy, tacy jak Nitsch, Muehl czy Schwarzkogler, dopuszczali się masakrowania zwierząt na oczach publiczności. Tłumy kretynów patrzyły, jak (...) rozciągają organy i wnętrzności, zanurzają ręce w mięsie i krwi, doprowadzając niewinne zwierzęta do ostatecznych granic cierpienia - podczas gdy jakiś palant fotografował czy filmował tę jatkę, by wystawić otrzymane w ten sposób dokumenty w galerii sztuki.


Teraz czego ja bym się chciała dowiedzieć, to dlaczego etyczny wymiar traktowania zwierząt u akcjonistów, nie jest tak ważny jak ich cel. Oczywiście, gwałt, przemoc, agresja - i rytuały. A jednak to podstawowy problem, jak przebrnąć przez krew, przez litry przelanej krwi i przez mękę zwierząt zaszlachtowanych dla potrzeb artystów. Zabite jagnięta  w ilościach przemysłowych, świnie, przelana krew, nadzy ludzie polewani krwią zabitych zwierząt. Trupia sztuka. Potrzeba o tym wspomnieć i zapytać czy można występować w słusznej sprawie posługując się niesłusznymi środkami?


A dodatkowo przypomnę tylko, że wielka afera w Polsce lat 90. wybuchła wokół Piramidy zwierząt Katarzyny Kozyry. Akcjoniści działali jednak dawno, nie w Polsce, i dodatkowo byli facetami - to powód, dla którego wszystko jest OK. No i jeszcze rynek sztuki ma ich w swoim posiadaniu. Kozyra nie tworzyła zaś żadnego teatru ani orgii, po prostu wykorzystała jednego konia i tak skazanego na rzeź. Notabene, właśnie otwiera się jej "Wystawa" w krakowskim Muzeum Narodowym. 


tekst Doroty Jareckiej

3.9.11

Aktualia

W maju 2011 roku premier Donald Tusk podpisał Pakt dla Kultury stworzony przez Obywateli dla Kultury. Ciekawe, choć często nieadekwatne komentarze do treści Paktu  można znaleźć na stronach „Dwutygodnika”. Oprócz oceny samej inicjatywy Obywateli dają także obraz mentalności ludzi kultury, przede wszystkim związanych z Warszawą, jej układem sił, jej instytucjami i organizacjami.

Tymczasem wakacje się kończą i zaczyna się dziać, także i w sferze kultury (ostatecznie to rok wyborczy, więc jeszcze coś się dzieje). Od dawna nie śledzę polskiej sceny artystycznej całościowo, oto zatem moje uwagi cząstkowe.

Dostałam maila od Kuby Szredera. Znajduje się tam informacja o stronie art-leaks.org, gdzie można opisywać haniebne praktyki związane z polityką kulturalną danego kraju, miasta, instytucji. To sprowokowało mnie do kilku uwag. Nie miałam zamiaru specjalizować się w wypowiadaniu pesymistycznych opinii o sytuacji wysoko kwalifikowanych pracowników  kultury w Polsce, to jednak ta strona przypomniała o całej rzeszy pozbawionych głosu osób (bo i nie chcących sobie szkodzić wypowiedziami – lęk jest cały czas w Polsce niezwykle ważnym elementem kształtującym postawy ludzi sztuki w sferze publicznej, a i po prostu kalkulacja kosztów, zamykająca usta, spychająca postawy reformatorskie do sfery plotkowania, niezwykle rozwiniętego w naszej branży). Tak więc, dlaczego w polskiej dyskusji o pracy nie ma się świadomości o całkowitym zejściu do nizin ludzi związanych z kulturą? Kulturą pierwszego kontaktu? Wszyscy instruktorzy, wychowawcy i pisarze, ale także i krytycy i kuratorzy, żyją z tak często i z lubością przez sympatyków lewicy opisywanej „precarious work” – pracy, która tylko uzależnia człowieka nie pozwalając mu na nic innego, daje tak nędzne pieniądze, że pozwalają one na przeżycie co najwyżej dwóch tygodni. W Polsce ta haniebna sytuacja nie dotyczy jedynie pracowników ochrony czy supermarketów. Dotyczy ona w całej rozciągłości kultury. Do powszechnej w kulturze pensji 1400 czy 1500 na rękę trzeba dorobić, żeby przeżyć. Ci, którzy niezłomnie apelują o etyczność kuratorów i krytyków powinni uwzględnić także ich sytuację życiową. Z tego właśnie powodu namawiam pracowników kultury do tego, żeby raz na zawsze przestać je dofinansowywać własne instytucje. Przy śmieciowej pensji, zarzutach o nieetyczność i braku zrozumienia dla pracy twórczej nie wkładać własnych funduszy w przygotowywanie projektów w miejscach pracy! Proszę mi pokazać która instytucja interesuje się finansowaniem wyjazdów i kupowaniem książek.

Pracę w kulturze można porównać do pracy w Biedronce – to, aż przykro mi to pisać, praca „śmieciowa”: płaca nie pozwala na przetrwanie. To praca taka, jak opisywane przez Barbarę Ehrenreich zajęcie w amerykańskim Wal-Mart. Masz pracę (a w kulturze masz także i umiejętności), a pozostajesz pariasem. Popatrz na pracowników jakiejkolwiek instytucji sztuki najnowszej w Polsce, a dostrzeżesz tę prostą i aktualną zasadę rynku pracy.

Nagłaśniana przez Ogólnopolskie Forum Sztuki Współczesnej historia kuratorki Milady Slizińskiej, która po latach pracy i wielu niezłych wystawach została zwolniona przez dyrektora Fabbia Cavalucciego, wydaje się potwierdzać moje uwagi. Oczywiście, rzeczą niezwykłej wagi jest solidarność środowiskowa i uznanie zawodowe, których wyrazy są publikowane w dużej ilości przez OFSW. Dlaczego jednak Forum wywiera presję na dyrektorze CSW? Dlaczego go de facto oskarża? Decyduje się na konkretną interwencję nie zdając sobie sprawy z gry interesów, jaką akcja ujawnia, publikując emocjonalne głosy osób oburzonych, wkraczając bezceremonialnie w życie instytucji kultury? Rzecz jasna, środowisko ma prawo wyrażać krytykę instytucji i jej dyrektora (w tym wypadku poprzez swojego przedstawiciela), jednak, by być wiarygodne, powinno swoje zaangażowanie w konkretne spory przenosić także na płaszczyznę bardziej generalną, powinno używać maksymalnej rozwagi: spokojnie i merytorycznie wyjaśniać swoje cele, zaangażować profesjonalistów, poza podejrzeniami o rozgrywanie swoich interesów. Inaczej będzie się niewiarygodnym i nieskutecznym w walce o jakość pracy w kulturze. Tymczasem zaangażowanie OFSW powiela najgorsze wzory reakcji środowiskowej i pokazuje dlaczego nasze środowisko jest tak słabe i pozbawione realnego oddziaływania na świat zewnętrzny: posługuje się emocjami, szantażem, wykluczeniami, hasłami typu „my wiemy, jak tam jest źle, a wy nie wiecie”. Cała akcja zawiera niewiele argumentów merytorycznych i pachnie nagonką na Cavalucciego.

Chcę przy tym być dobrze zrozumiana: nie staję po niczyjej stronie w tym sporze, pragnęłabym – jeśli w ogóle, to wyrazistszego go naświetlenia. Jednak pamiętajmy, że dyrektor postąpił zgodnie z prawem i argumenty na swoją obronę posiada. Oczywiście, jestem całym sercem za poszanowaniem pracy kuratorów, pracy twórczej w instytucjach kultury, prawa do zachowania własnej indywidualności.

Życzyłabym sobie jednak przede wszystkim, aby przedstawiciel mojego środowiska mniej uczestniczył w czymś, co łatwo zasłuży na zarzut rozgrywek o władzę, a bardziej zaangażował się w ustanawianie kodeksu dobrych praktyk w polskich instytucjach kultury w ogóle. I żeby zdawał sobie sprawę z realnych warunków pracy w kulturze dzisiaj – czyniąc to punktem wyjściowym do pracy nad ich polepszeniem.

2.9.11

Laureaci FAMY

FAMA dobiegła już końca. 
Dla warsztatów krytyki i grupy artystycznej wieści bardzo dobre. 

Wśród laureatów znalazło się aż siedem (w porywach osiem) osób z nami związanych! 

Tytuł HONOROWEGO LAUREATA FESTIWALU za wysoki poziom swoich prezentacji, otrzymały m.in. w kategorii "sztuki plastyczne" Magdalena Sawicka i grupa Kuku Kuku (Katarzyna Kukuła, Agata Kus) z ASP w Krakowie (a także Szymon Piasta z Politechniki Radomskiej), zaś w kategorii "dziennikarz - Tomasz Płomiński. 

NAGRODĘ IM. MARKA KASZA dla najlepszego dziennikarza festiwalu otrzymały Joanna Figarska i Magdalena Zięba – Kierownice gazety „Famazine”

Związana z warsztatem krytycznym Marta Marciniak otrzymała z kolei NAGRODĘ IM. MARIANA REDWANA, przyznawaną za poziom prezentowanych tekstów i całokształt prac związanych z literaturą na festiwalu (razem z Karoliną Iwańczyk). 

Wszystkim Laureatkom i Laureatom serdecznie gratuluję!


21.8.11

wystawy FAMA Świnoujście

Agata Kus i Kasia Kukuła, czyli Kuku kuku na otwarciu wystawy "Siostro, basen!"

rysunki Magdy Sawickiej, wystawa "Siostro, basen!"

Robot Eweliny Borowieckiej, wystawa "Siostro, basen!"



"Piksele" Agaty Dębickiej, wystawa "Siostro, basen!"


Praca grupy z Radomia, wystawa "Siostro, basen!"



Plakat wystawy plażowej "W tych pięknych okolicznościach przyrody"


Wystawa plażowa "W tych pięknych okolicznościach przyrody"

Wszystkie fotografie: Karolina Falkiewicz, cannon-cat.blogspot.com - można tam znaleźć więcej zdjęć z tegorocznej Famy


Dzisiaj otwarcie "Siostro, basen!" - wystawy młodych artystów w Basenie Północnym w Świnoujściu. A wcześniej projekt na plaży - grupy Kuku Kuku z Krakowa!


Siostro, basen!
W tych pięknych okolicznościach przyrody

20.8.11

FAMA blog Świnoujście

Polecam: wizualno-tekstowy dziennik ze Świnoujścia w trakcie trwania FAMY, autorzy: Marta Marciniak i Janek Owczarek. Odkrywanie miasta w szczycie sezonu turystycznego i znanego festiwalu młodych artystów.

Uwaga! Trzeba kliknąć w zakładkę "czytaj bloga"

29.6.11

Osobisty przewodnik po Lublinie

Polecam!

Stowarzyszenie Homo Faber w Lublinie organizuje indywidualne oprowadzanie po mieście!
Jak ogłaszają organizatorzy programu "Lublin Szeptany" - Nie chcemy oprowadzać wszystkich. Oprowadzimy każdego z osobna! Pomysł jest świetny: różne osoby, które mają do powiedzenia coś niebanalnego i osobistego o mieście, prowadzą swoim szlakiem po Lublinie. To jest zarejestrowane i do ściągnięcia ze strony: www.szeptany.lublin.pl

Można wybierać wśród różnych tras, np. "Lublin żydowski" (oprowadza Robert Kuwałek), "Kryminalny" (Marcin Wroński), "Opozycyjny" (Barbara i Andrzej Pleszczyńscy, Michał Stanowski, Dariusz Wójcik), "Anarchistyczny" (Kazik Malinowski) i wiele innych., a także zaproponować trasy w językach obcych, włączając arabski.

Ładujesz oprowadzanie na swoją mp trójkę i wędrujesz po mieście kiedy chcesz z własnym osobistym przewodnikiem. Spróbujcie sami!

Lublin Szeptany