Tegoroczne Święto Kobiet już za nami!
W tym roku to, co było zabawą, spoważniało. Znów zaczęło być bardziej politycznie. My z Joanną Zielińską, z którą razem tworzymy (działającą już od 2004 roku) grupę exgirls, postanowiłyśmy powrócić do źródeł, do tego, od czego zaczęłyśmy działalność naszej grupy. Postanowiłyśmy zaprosić artystów do wypowiedzi politycznej, na temat IV RP i przeciwko niej. Prosiłyśmy o nadsyłanie prac, takich, jak artystom serce dyktuje, ale odnoszących się do dyskryminacji. Bo w Polsce dyskryminacja panuje - i to jak wielka!, niezależnie od tego, co twierdzą o tym zapytane przez media kobiety. Schemat wygląda tak, jak z feministką.
Z feministką obowiązuje więc schemat: "nie, ale..." Najpierw zapytana kobieta twierdzi, że oczywiście, feministką nie jest, a tym bardziej walczącą (to jest dopiero postrach :), ale potem w toku wywodu mówi rzeczy, które dowodnie świadczą, że feministką jednak jest. To samo z dyskryminacją. Nie przypominam sobie oficjalnie spytanej o to kobiety, która by potwierdziła, że dotyczy ją ten problem. Żadna dyskryminacji nie doświadczyła. Fakty, oczywiście, świadczą o czymś innym. Tak więc te wypowiedzi mówią raczej o stanie zbiorowej i jednostkowej świadomości, a nie o rzeczywistości. Ja tam dyskryminacji doświadczyłam - i to nieraz. Tymczasem np. w ostatnim "Tygodniku Powszechnym", który zauważa konsekwetnie, choć na sposób dość tradycyjny, problematykę kobiecą, pojawiła się rozmowa, z okazji 8 marca. Zgadnijcie jakie było pierwsze pytanie! Oczywiście, czy była pani dyskryminowana. Żadna z rozmówczyń (siostra Małgorzata Chmielewska, Teresa Hołowka i Ewa Lisicka) - oczywiście nie była. Słowo jednak do słowa i okazało się, że ogólnie, w Polsce wcale nie jest różowo z przestrzeganiem praw kobiet.
Tak samo dziwne rzeczy dzieją się z politycznością. Otóż, w polskiej sztuce polityczność stała się z jednej strony straszakiem, z drugiej zaś - symulakrą. Ma rację Ewa Majewska twierdząc, że świadomość polityczna na polskiej scenie artystycznej to rzecz rzadka. Wolimy deklarować jedno, a robić drugie. To znaczy, ni-nie-robić. Jak to się nazywa? Zaniechanie?
Inna sprawa to sens sztuki politycznej, wolę postawę obywatelską, świadomą politycznie, ale wyrażającą się raczej poza sztuką. "Święto..." w tym roku zrobiłyśmy wbrew tym przekonaniom, ale ze świadomością, że dłużej milczeć się już nie da. Testowałyśmy czy da się robić sztukę zaangażowaną, która nie będzie jednowymiarowa i która nie będzie propagandową gazetką. Chciałam żeby to wkurzenie czy obywatelski sprzeciw znajdował sobie miejsce, nie psując sztuki, tylko będąc jej integralnym elementem, jak np. u Łukasza Skąpskiego, w jego formule lekkiego krytycyzmu (o czym pisał niedawno w "Czasie Kultury" Marek Wasilewski).
Jeszcze jedno o tym, że coś dziwnego dzieje się z niektórymi pojęciami. "Świętu Kobiet", temu firmowanemu przez exgirls, nadałyśmy w tym roku nazwę "Walka Trwa" (po angielsku: "The Fight is On"). "Walką" testowałyśmy poniekąd wytrzymałość sztuki i polityczne zaangażowanie artystów w kwestii kobiecej. Sama "Walka" jest oczywiście polityczna. Tymczasem jak się w Polsce postrzega kobiety deklarujące walkę? Oczywiście... jako walczące z facetami! :)
Tak się rozpisałam o przygodach z sensem niektórych pojęć, że nie starczyło miejsca na opis samej imprezy... Była bardzo udana. Marketing szeptany górą! Przyszło mnóstwo ludzi! Napiszę coś więcej, tymczasem podaję linka do bloga, z którego można dowiedzieć się więcej o imprezie. Niebawem opublikujemy foty!
www.walkatrwa.blogspot.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz