11.2.07

Nadwrażliwość

Co by było z krytykami gdyby nie było wrażliwości?
Co z kuratorami wystaw?

Dzisiaj usłyszałam: "Nie możesz być tak przewrażliwiona!" I pomyslałam: "znowu wrażliwość na cenzurowanym." Nadwrażliwość? Drażliwość? Przewrażliwienie? Tak, tak, to wszystko są sposoby na zneutralizowanie mocy wrażliwości.

Nie, nie tak łatwo. Wrazliwość jest przeciez podstawą pracy krytyka. Pracuję przeciez na emocjach, na intuicji, bazujących rzecz jasna na wiedzy.

Nie ma czegos takiego jak przesadna wrazliwość.

To jako idealny materiał na komedię dla uzdolnionego reżysera. Konflikt: instytucja i indywidualizm. Pracując w galerii i rozmaitego rodzaju instytucjach sztuki zawsze trafiałam na tę sprzecznosć. Na tę barierę zrozumienia. Zawsze testowałam wytrzymałość instytucji.

Apeluję o respektowanie praw człowieka dla wrazliwych, zwanych nadwrazliwymi, przewrażliwionymi lub drażliwymi.

Bo inaczej wyginą.

Rózne - cd.

Będę kontynuowała tematy z mojego Słownika. Będą się mieszały z innymi. Słownik jest specyficzny, mieszam w nim emocje z wiedzą, podejście osobiste, odgrywanie osobistych spraw z pisaniem jako krytyk. Życie psychiczne krytyka jest ważne - tak uważam. Wazne i niedoceniane.

Oczywiście, nie chcę nikogo nudzić (sama siebie tez nie), więc Słownik będę mieszać z wpisami innego rodzaju. Zobaczymy, co z tego wyniknie.

Jeszcze z innych rzeczy, które powinnam odnotować jako krytyk. Dostałam wielką paczkę katalogów z zielonogórskiego BWA. Pięknie wydane publikacje, szczególnie ostrzę sobie zęby na 2 wydawnictwa o malarstwie - o dwóch wschodzących gwiazdach, związanych ze środowiskiem Zielonej Góry - Basi Bańdzie i Przemysławie Mateckim.

Patrzę codziennie na wystawę Bałki i Pirriego w Bunkrze. Widzę jak duże zainteresowanie wzbudza wystawa Bałki, jak ludzie ją długo oglądają, jak są zainteresowani. Bardzo mnie to cieszy, bo widzę naprawdę coś rzadkiego: fenomen zainteresowania dobrą sztuką. Czy działa temat, czy nazwisko? Nie wiem. Ale to niewazne.

Z ostatnich wrażeń. Kto mi się podobał / zaimponował? Chcę napisać o blogach. Krytykancie, trzmaj się. Myślę, że masz duzą szansę stać się ważnym krytykiem, bo o coś Ci chodzi, piszesz złośliwie, ale potafisz to obronić, i jednocześnie z sercem. Widać, że Ci zalezy. Super! Zaimponował mi ostatni wpis, wcześniejsze wpisy Krytykanta były dla mnie przegadane i zdawały się być często ekwilibrystyką dla niej samej, tak ostatni, o wystawie Piotra Kopika w lokalu_30, naprawdę mi się podobał. Krytykant przywraca krytyczność krytyce. Zjadliwie, ale niezwykle celnie Krytykant punktuje słabizny pisania /mielizny interpretacyjne pracy Kopika. Komu dzisiaj by się chciało to robić?

Wcześniej jeszcze zaimponowała mi Iza Kowalczyk pełnym klasy, spokojnym wpisem o tekście Alicji Plachówny na temat krytyki dotyczącej działalności - jakżeby inaczej Artura Żmijewskiego. Podobał mi się ton tego wpisu, bez urazy, zacietrzewnia, spokojny i sprawiedliwy.

9.2.07

jeszcze jedno

Jeszcze jedno zanim dam sobie spokój z tematem i przestanę nudzić.

Dlaczego Artur Żmijewski wybrał sobie mnie na adwersarza? Mnie, czyli osobę najmniej kompetentną, bo nieszczególnie zainteresowaną tematem "sztuka i władza" w ujęciu sztuki krytycznej.

Dlaczego nie polemizuje z Pawłem Leszkowiczem, który napisał duży i znany bardzo tekst, który był oskarżeniem artysty i w ogóle jakimś zdaniem sprawy z tego, co stało się ze sztuką krytyczną (czy nie był to sztuczny twór? czy coś takiego w ogóle istniało?) w latach po roku 2000. To Paweł jest godnym przeciwnikiem dla Artura! Proponuję odnieść się do jego słów i polemizować. To Paweł pisze o demokracji i prawach człowieka i nazywa Artura Ż. "pierwszym artystą IV RP"!

Ja jestem łatwym celem do ataku, bo nieszkodliwym, nie jestem u władzy, można insynuować rozmaite treści, których rzekomo jestem rzeczniczką, bo przecież nie należę do opiniotwórczych elit naszego kraju.

PS Tekst Pawła bardzo mi się podobał. Myslę, ze dotyczy czegoś waznego, czego nie powinniśmy tracić z oczu nawet jeśli w grę wchodzo coś ogólnie chwalonego. Mam strasznie duże zaległości w pisaniu, ale uważnie śledziłam głosy, które ukazały się z okazji tego tekstu - komentarze Agaty Araszkiewicz, Ewy Mikiny i bodajże Sławka Marca. Bardzo chciałam je skomentować, moze wreszcie mi się uda?

3.2.07

Władza passe, czyli przed tablicą

Myślałam, że uda mi się wymigać, a jednak nie. Czuję się wywołana do tablicy. Czuję, że przyprawiają mi gębę.

Nie lubię tego, bo kto lubi tłumaczyć, że nie jest słoniem czy wielbłądem. Według dzisiejszych obyczajów w naszej krainie - zwanej słusznie Kartoflanią - jeśli się tłumaczysz, znaczy - coś jest na rzeczy. Jednak jesteś winny / winna.

Ja nie czuję się winna, czuję się natomiast rozbawiona / zdziwiona / i tak - nie bójmy się tego słowa - zmanipulowana. To już nic nie można powiedzieć półżartem, głośno myśląc, zaryzykować jakąś tezę, coś uogólnić, czegoś niedopowiedzieć, żeby ci tego w odpowiednim momencie nie wywlekli? To już naprawdę nie liczy się moja postawa, moje uparte outsiderstwo, moja niezależność i cała aktywność, liczy się tylko pół zdania i to bynajmniej nie zacytowane, tylko sparafrazowane? To ja już stanę się teraz "pierwszym krytykiem IV RP", bo ktoś nie chciał zrozumieć o co mi chodzi? To ja teraz stanę się tym, co zawsze krytykowałam, czyli tym, co łapie się na lep lanserstwa i mód? Śmiechu warte.

Zatem, żeby była jasność - a moje tłumaczenie nie ma takiej mocy rażenia jak manifesty na łamach "Krytyki Politycznej" - kilka słów na temat mojej rzekomo słynnej tezy.

Żmijewski pisze:
"Najsłynniejszą pozostanie niewątpliwie wypowiedź Magdaleny Ujmy na stronie internetowej Bunkra Sztuki, gdy stwierdziła, że zajmowanie się władzą jest dzisiaj „passé”. Rok później ukazała się książka Jadwigi Staniszkis Bezsilność i władza, podejmująca problem nowych form władzy, jej zmieniających się wizerunków i sposobów sprawowania kontroli, jej sieciowości. Czy Staniszkis zapytana o celowość zajmowania się problemem władzy również odpowiedziałaby, że to jest już „passé”? [...] Wypowiedź Magdaleny Ujmy odsłania bardzo ważny problem. Jest nim utrata zdobytej kompetencji..."
http://www.krytykapolityczna.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=1519&Itemid=27

Choć wcale tego nie pragnę, czuję się zmuszona do wyjaśnień. Słynna rzekomo "wypowiedź" znalazła się w rozmowie o poprzednim Biennale Weneckim ("Polityka i estetyka. O Biennale Weneckim rozmawiają Aneta Krzemień, Anna Smolak, Magdalena Ujma i Joanna Zielińska"), dotyczyła oczywiście - jakżeby inaczej - Pawilonu Polskiego i wyglądała tak:
"Joanna Zielińska: Magda wcześniej powiedziała, że ten pawilon nie był na czasie. W kontekście całego biennale. Magdalena Ujma: Był o władzy – a to już jest takie passé..."

Kto chce, niech sprawdzi, co mówimy wcześniej i później, jaki jest ton rozmowy i jak "znaczącym" jej elementem jest tak wnikliwie wyłowione zdanie, nie mnie recenzować moją twórczość. Rozmowę można znaleźć tutaj: http://www.bunkier.com.pl/index.php?section=teksty_bunkier&sub=teoria&more=21. Powiem tylko, ze rozmowa dotyczyła mnóstwa rzeczy, całego własciwie Biennale, była dosć chaotyczna, na gorąco, swobodna, impresyjna, wymieniamy bardzo wiele prac i je omawiamy, często nie będąc pewne czy dobrze cos zapamiętałyśmy (osobiście bardzo sobie cenię takie gorące świadectwa odbioru jakiegoś wydarzenia).

Cóż mogę więcej dodać, po prostu tyle, ze z armaty strzelają do mrówki.
Tamta rozmowa w zadnej mierze nie dotyczyła kwestii władzy i sztuki, więc mojej wypowiedzi nie rozwijałam. Jak mozna odnosic moje krótkie zdanko, wyjęte z zupełnie innego kontekstu, do... ksiązki Staniszkis (notabene, dlaczego własnie Staniszkis?), budować na nim konstrukcję intelektualną zmierzającą do wykazania, ze krytycy "utracili kompetencje"? To nie tylko smieszne, to jest po prostu nieuczciwe.

Wokół tekstu Żmijewskiego zawiązała się juz dyskusja - na stronie www.obieg.pl.

Na pewno będzie się dalej rozwijać. Jest o czym dyskutować - o przyszłości sztuki chcącej oddziaływać na rzeczywistość społeczną, działać politycznie. Co po "sztuce krytycznej" czy jak sztuka krytyczna ma się rozwijać, zmieniać? Szkoda tylko, ze stałam się przy okazji dziewczynką do bicia.

W tekście Żmijewskiego ciekawe jest traktowanie własnej wizji sztuki jako jedynej, ogólnie obowiązującej, bez mała uniwersalnej. Uderza tęsknota za silnym podmiotem. Cenię jego bunt przeciwko alienacji sztuki najnowszej, ale nie wydaje mi się, żeby fascynacja siłą, wyrazistością, jednoznacznością, zdecydowaniem, prowadziły do przełamania tej alienacji. Tekst Żmijewskiego nalezy czytać także przez to, co nie zostało w nim wyrażone wprost. A przebija przezeń pragnienie władzy, pragnienie dekretowania, czynienia podziałów.

2.2.07

Temat krytyka

Kontynuuję. Ostatnio zaobserwowałam zjawisko, na które do tej pory nie zwracałam uwagi, tak mi było zwyczajne, ale kilka dni temu uswiadomiłam sobie, ze cos tu nie gra.

Przyjezdża krytyk z opiniotwórczej gazety na wystawę. Na krytyka czekają chętni do oprowadzania z całym arsenałem pomocy: katalogów, materiałów prasowych. Chętni, bo wreszcie coś krytyk napisze w mediach ogólnopolskich, no więc jest to ważna wizyta. Krytyk - jakby to rozumiejąc - przyjeżdża późno, niewiele przed zamknięciem wystawy. Boli go głowa i jest skrzywiony, zewnętrznie i wewnętrznie. Przez wystawę przebiega niewiele na nią patrząc. Potem pisze recenzję.

Istnieją oczywiscie warianty. Można mieć czas, przyjechać wcześniej, ale ciągle gadać podczas gdy gospodarze usiłują pokazać krytykowi wystawę. Krytyk zatem przebiega, omiata wzrokiem i i tak wie już swoje. Właściwie to swoje wiedział już przed przyjazdem. I tak dalej.

Pytanie: jaka będzie ta recenzja? No tak, może być dobra, bo rutyna robi swoje. Ale czy coś z niej w ogóle wyniknie?

1.2.07

Czytanie bez zrozumienia

Nie będę chyba zarozumiała odnosząc się do ostatnich świadectw czytania moich nielicznych ostatnio tekstów.
Otóż, mam wrażenie kompletnego niezrozumienia. Takie pisanie jak moje łatwo zlekceważyć, bo jest ono niekategoryczne. Tak jak pisałam kiedyś, jest ono mało wyraziste, jak się czyta szybko i szuka tezy, to nie jest łatwo, bo wszystko tu kryje się w półtonach. Ważny jest również dla mnie sam język. Jak tu więc czytając rozmaite "tak, ale..." odkryć z jakiej jestem opcji i czy stoję po odpowiedniej stronie barykady? Odkrywanie kto stoi po jakiej stronie to dla wielu w naszych nerwowych czasach duże wyzwanie...
Łatwo z takiego łagodnego i delikatnego pisania, w którym równie ważne jak słowa są przerwy między nimi rytm, wybrać jakieś pół zdania, z którego można wysnuć wszystko - że jestem za, albo przeciw.
***
Tak naprawdę jednak, jestem wierna sobie. Ci, co kiedyś powiedzieli mi, wprawiając mnie zresztą w duze osłupienie, ze pracując w Bunkrze jestem niewiarygodna, bo reprezentuję instytucję, nie zdają sobie sprawy z tego, jakie brednie prawią. Zwłaszcza w polskiej Kartoflanii ( z lubością zapożyczam ten termin od Kingi Dunin). To tak jakby oskarżać mieszkańców bloków o grzechy zarządów spółdzielni mieszkaniowych.
Tu osobiste wyznanie: nienawidziłam bloków i w pierwszej chwili, kiedy mogłam, z nich zwiałam. Nie mieszkam w nich od dawna.

Brak czasu

Mówią mi: pisz więcej, masz duzo do powiedzenia.
I to jest właśnie to. Pisz więcej. Ja jednak mogę pisać tylko wtedy kiedy mam wokół siebie powietrze. Dużo przestrzeni. Spokój. Nie mogę pisać przez 5 minut wolnego w przerwie między jedną pracą a drugą. Nie jestem w stanie, to nie ja. Dlatego nie piszę dużo, nie mam kiedy.