15.7.09

Wakacje w Beskidzie Sądeckim





Długo nie pisałam - wakacje mają swoje prawa.


W czasie urlopu odwiedzałam góry, zdarzyło mi się też pojawić kilka razy w Starym Sączu, który wszystkim polecam z czystym sumieniem i duszą na ramieniu, że za dużo osób pojawi się w tym wspaniałym miejscu, zachowującym wygląd i atmosferę małego galicyjskiego miasteczka, jakby czas się tam zatrzymał. Naprawdę, Kazimierz Dolny jest przereklamowany i w kategorii małych miasteczek przegrywa ze Starym Sączem (w moim prywatnym ankingu wyżej lokuje się także np. Dukla, Lesko czy Sandomierz).


W przewodniku Bogdan Mościcki pisze, że na szczęście Stary Sącz uniknął PRL-owskiej rozbudowy i bloków, i wszystko, co brzydkie, znalazło się na obrzeżach. W związku z tym miast służy za żywą ilustrację tego, co widzieliśmy podczas do wyprawy do Nowego Sącza. Ponieważ jestem wielbicielską skansenów, nie mogłam darować znajdującego się tam, bardzo ładnego i dobrze prowadzonego Sądeckiego Parku Etnoraficznego. Otóż, najnowszym projektem SPE jest Miasteczko Galicyjskie -kompletnie sztuczne, jakby makieta wielkości naturalnej, złożona z ratusza, domków dookoła, staży pożarnej itp., całość budowana za pieniądze unijne, a mająca za cel funcje usługowo-hotelowe bodajże. Ciekawe po co je budują, skoro mają pod nosem Stary Sącz - naprawdę stary, gdzie dominują małe domki z przechodnimi sieniami i ogrodami na zapleczach, gdzie wiele ulic jeszcze ma pieczołowicie zachowane kocie łby i gdzie naprawdę widać dobre zarądzanie - wiele jest wspólnej zieleni, ławek, jest czysto.

Pokazuję kilka zdjęć z Muzeum w Starym Sączu, prowadzo je towarzystwo miłośników tegoż miateczka, a zbiory są imponuąco rozległe, od znanych ludzi (Ada Sari, ksiądz Tischner), poprzez dokumenty, historię życia codziennego, po sztukę ludową. Na mnie wielkie wrażenie zrobił sposób ekspozycji, który nazwałabym "misz-masz", nie chcąc jednak zdeprecjonować wielkiego wysiłku włożonego w prowadzenie muzeum i kompletowanie zbioru.