30.1.09

Mity najnowsze

Wydawnictwo Ha!art opublikowało książkę „Krótka historia Grupy Ładnie”. Zróżnicowanie materiałów, co sprawia, że książkę świetnie się czyta: obok szkicu do historii Grupy Ładnie w kilku rozdziałach, autorstwa Magdaleny Drągowskiej, zamieszczono część zawierającą wybór przedruków tekstów krytycznych z epoki (jak to brzmi! Chodzi o teksty publikowane przecież kilka lat temu), całość uzupełniono dużą ilością wywiadów z osobami, które bądź należały do grupy, bądź z grupą się przyjaźniły, bądź mają coś do powiedzenia na temat tła wydarzeń. Wspominam o tym, bo autorzy „Krótkiej historii…” opowiadają o niej jako o przedsięwzięciu ważnym od strony metodologicznej i drobiazgowo przemyślanym. W tym sensie książka może zdawać się przedsięwzięciem nieco szalonym. Jej zamierzeniem jest nie tyle zmierzyć się z mitem grupy, co jedynie przybliżyć się do prawdy o niej. Przy tym występuje tutaj prawidłowość, że im bardziej autorzy starają się uchwycić prawdę, tym bardziej ona umyka. Mają świadomość, że historii nie da się zrekonstruować i że jej wersji jest tyle, ile jej uczestników. Książka daje więc reprinty tekstów publikowanych w oryginalnych wersjach, mnóstwo smakowitego materiału wizualnego, i wspomniane wywiady, z których kilka wydaje się nie na temat - szkicują tło wydarzeń. Granice gatunkowe książki rekonstruującej historię są tutaj wypróbowywane i rozciągane do niemożliwości. I czytelnik musi radzić sobie sam w tym gąszczu, sam wyrabiać sobie opinię.

„Krótka historia…” ma za cel odmitologizowanie grupy, tymczasem odnoszę wrażenie, że mitologizuje ją i tak, ale w inny sposób niż Raster – główny sprawca jednoznacznej i przez to niezwyjle chwytliwej charakterystyki grupy. Książka pokazuje Ładnie, a przy okazji Raster, jako część szerszego zjawiska, którym była zmiana pokoleniowa w sztuce polskiej, symbolizowana wejściem Rastra i lansowanych przez niego artystów na scenę. Przypomina jednak, że Jednak Ładnie nie było przecież grupą wiekowo jednorodną. W książce udało się uchwycić zmianę języka sztuki i krytyki artystycznej, jaka zaszła w latach 90. za sprawą wyżej wspomnianych. Dodatkowo można się dzięki niej przekonać, jak maniera pisania, polegająca na używaniu prostych, chwytliwych sformułowań, jakby wziętych z reklamy, pełnych samozadowolenia (żeby nie powiedzieć samochwalstwa) i zdań napisanych tak, by łatwo je było zapamiętać, pod wpływem pracy dla pism popularnych, szybko się zestarzała, pokazuje małą jej elastyczność. W tamtych czasach – 2. połowa lat 90. – taka formuła nadeszła nieuchronnie, w języku tym ważne było "zwykłe życie", nie było jednak miejsca na smutek, śmierć, sprawy ostateczne, czy sprawy formy, ważna za to była „fajność”. Większość środowiska artystycznego okazała się bezbronna wobec tego języka, został on użyty bowiem w odpowiednim momencie i wiązał się z wejściem do Polski kultury masowej, z której trochę już liznęliśmy, ale jeszcze nie było nam od niej niedobrze.

W książce pojawiają się wypowiedzi kilku osób, pamiętam np. Romana Dziadkiewicza, że książka stara się jak najbardziej rozmyć kontury tego, co uważamy za grupę Ładnie. Dążenie do uchwycenia początków i końca grupy skazane jest na niepowodzenie, praktycznie każdy z zainteresowanych ma na ten temat własne zdanie. Jednak ustalenie granic i tak nie dałoby nic. Obraz grupy po odmitologizowaniu to przede wszystkim akcje artystyczne, jak się okazuje, ciekawe, ale nieszczególnej jakości. Ładnie pojawiło się jednak w dobrym miejscu i czasie, przez co zostało przyjęte z utęsknieniem, jako długo wyczekiwane objawienie tego, że w Krakowie i w temacie sztukoi roczników 70. wreszcie coś się dzieje. Autorzy książki podkreślają, że Ładnie, wbrew utrwalonemu w świadomości wielu odbiorców obrazowi, spełniało się bardziej w akcjach niż w malarstwie, bo malarstwo stanowiło drogę indywidualnego rozwoju ludzi z grupy. Jeśli tak, to trzeba wiedzieć, że akcje miały znaczenie czysto lokalne. Były ważne w tamtym czasie i dla tamtych ludzi. W nowy, bo w znacznie bardziej pełny niż do tej pory, sposób została pokazana działalność Marka Firka, najciekawsze okazują się nie obrazy czy obiekty ceramiczne, lecz jego dążność do tworzenia teorii, a także tworzenie grup, stowarzyszeń, quasi-instytucji.

Symptomatyczna dla polskiego życia artystycznego wydaje się dyskusja na temat tego czy grupa stosując specyficzną ikonografię, zaczerpniętą z reklam, gazet, telewizji, okładek płytowych, czyni to w sposób krytyczny, czy przeciwnie: jako swoistą pochwałę wczesnej fazy kapitalizmu w Polsce. Są to głosy z epoki, ale i dzisiejsze. Kryje się w nich chęć zaatakowania popularnej grupy za brak krytycyzmu, ale i obrony przed domniemanym atakiem oraz widzenie wszystkiego w kategoriach zaangażowania czy polityczności. Piotr Marecki twierdzi, że ponieważ w tamtym czasie kontury polskiego kapitalizmu były jeszcze niewyraźne, to i postawa ładnowców nie była jeszcze wyrazista ideologicznie. Zapewne w tamtym czasie nie myśleli oni kategoriami politycznymi.

W ogóle dobrze zestawiono ze sobą teksty już publikowane i wywiady; często nieświadomie polemizują ze sobą. Można śledzić jakieś interpretacje, zobaczyć ich zróżnicowanie (krytyka Ryszarda Ziarkiewicza za pięknoduchowską postawę i odcinanie się od rzeczywistych problemów poprzez ucieczkę w prywatność, ciekawy trop Andrzeja Szczerskiego związany z polską rubasznością). Tutaj kontrastują ze sobą opinie Doroty Jareckiej i Pawła Dunin-Wąsowicza. Podczas gdy recenzentka „Gazety Wyborczej” dostrzega wywrotowy i krytyczny potencjał sztuki ładnowców, szef „Lampy i Iskry Bożej” widzi w niej przeciwieństwo: pochwałę wartości mieszczańskich, rodzinnego zacisza.

Książka pokazuje początki i kształtująca się odrębność świetnych malarzy, którzy wyszli z Ładnie, jednocześnie początki ich karier i pewien mechanizm, który do nich doprowadził. Pokazuje np. tworzenie mitu założycielskiego poprzez opis spotkania wybranych członków grupy Ładnie z Rastrem, opublikowanym na łamach tego ostatniego. Skupiając się jednak na historii grupy, opisując jej pierwsze działania, pokazuje także fakt, że Ładnie stało się znane dzięki temu, co stało się później i co stało się przyczyną rozpadu. Gdyby nie kariery solowe Bujnowskiego, Maciejowskiego i Sasnala, grupa miałaby znaczenie wyłącznie jako ciekawostka. Tak więc, to, co było potem, nadaje jej sens i znaczenie. Nie można o tym zapominać badając grupę Ładnie.

Grupa stała się emblematem sztuki nowego pokolenia sztuki polskiej, znakiem początku pewnej epoki, ale i to wcale nie jest takie pewne. Nawet jeśli chodzi o styl i tematy, o cały ten banalizm, to istnieją bliscy poprzednicy tego rodzaju sztuki (chociażby w Otwartej Pracowni).

*
Dobrze się stało, że powstała książka o historii sztuki najnowszej. Pamięć jest zawodna i wygrywają ci, którzy wydają książki, bo z nich czerpie się wiedzę i interpretacje nie weryfikując ich u źródeł.



Magdalena Drągowska, Dominik Kuryłek, Ewa Małgorzata Tatar, "Krótka historia Grupy Ładnie", ha!art, Kraków 2009

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz