Będę okrutna.
Pojawiłam się na spotkaniu zorganizowanym przez AIC-ę, międzynarodową organizację krytyków sztuki, afiliowaną przy UNESCO. Panel dyskusyjny „Nowe muzea sztuki współczesnej w Polsce – program, publiczność, edukacja” przyciągnął tłum ludzi. Rzecz działa się w Krakowie, 18 listopada. Zaproszono przedstawicieli Muzeum Wrocław, MSN w Warszawie, muzeum w Krakowie. Do tego – osoby reprezentujące Małopolską Kolekcję Znaki Czasu, warszawską Zachętę, a także inicjatywy obywatelskie: krakowską i warszawską. Dodatkowo jedna krytyczka sztuki, która mówiła o muzealnej edukacji. Zbyt duża liczba gości i rozrzut tematyczny spowodowały, że do dyskusji doszło dopiero po przedłużających się prezentacjach.
A przecież wszyscy na nią czekali. Temat na czasie i elektryzujący środowisko w całej Polsce. Żyjemy przecież w wyjątkowym momencie, bo zaczęły wreszcie powstawać nowe muzea i centra sztuki współczesnej. Niedawny Kongres Kultury uświadomił z kolei ludziom, że są środowiskiem i mogą coś zrobić, a przynajmniej stanowić grupę nacisku. Ożywienie środowiska związane jest jednak najbardziej z wkroczeniem na pole sztuki (pole minowe – chciałoby się napisać) ludzi młodego pokolenia, dobrze wyedukowanych obywatelsko, i – co bardzo ważne – nie bojących się zakwestionować popularnych w polskim świecie sztuki niepisanych hierarchii i uznawanych za oczywiste sposobów postępowania, przede wszystkim zaś milczenia w ważnych sprawach.
W Krakowie, jak to ujął prowadzący dyskusję Andrzej Szczerski, sytuacja jest najbardziej dynamiczna.
Po tym wprowadzeniu, pragnę wspomnieć jedynie o pewnym incydencie. Gdy wreszcie doszło do dyskusji, od razu zeszło na sytuację w Krakowie. Trudno się temu dziwić, zważywszy na to, że tego samego dnia miała odbywać się pierwsza sesja Rady Miasta na temat przyszłego muzeum, że powstał Obywatelski Komitet na rzecz przejrzystości w polityce kulturalnej Krakowa. Prawdę mówiąc, całkiem spora publiczność zebrała się bynajmniej nie z ciekawości względem muzeum wrocławskiego czy warszawskiego, lecz po to, by wysłuchać prezentacji Maszy Potockiej – przyszłej dyrektor muzeum. Miało to być bowiem jej pierwsze publiczne wystąpienie na ten temat. Do tej pory działania miasta mające doprowadzić do powstania owego muzeum, były prowadzone w zaciszu gabinetów, ludzie zaś wymieniali się plotkami i pogłoskami.
Wracając do dyskusji, pytania odnosiły się głównie do kwestii kolekcji. W prezentacji mowa była o tym, jakie to zbiory mogą stanowić bazę dla powstającego muzeum, wymienionych zostało kilka. Kilka osób (m.in. Gaweł i Magda Kownaccy) wyraziło wątpliwości czy rzeczywiście muzeum powinno powstawać w ten właśnie sposób – zaczynając się od istniejącej już kolekcji czy wręcz kilku różnych. W końcu Agnieszka Kilian zadała wprost pytanie: czy muzeum w ogóle powinno powstawać na bazie kolekcji, czy nie powinno się po prostu zacząć od stworzenia jego wizji, a potem stosownie do niej gromadzić dzieła.
W odpowiedzi głos zabrała Dorota Monkiewicz i powiedziała rzecz niebywałą. Pokrótce streszczając: ona nie może już znieść takich pytań i dyskutować na temat kształtu muzeum i jego związku z kolekcją. Ona ma to już za sobą, bardzo wiele takich dyskusji… Ona spotykała z Hanką Wróblewską… tak intensywnie dyskutowały tę sprawę, że Dorota Monkiewicz temat uważa za zamknięty…
Głos ten spowodował konsternację na sali.
Zdradza on więcej niż się wydaje. Otóż, jest w nim zawarte, spontanicznie sformułowane wykluczenie osoby, która zadała pytanie, z grona ekspertów – osób wtajemniczonych, należących do grona „my z Hanką”, wiedzących co jest grane w kwestii muzeów i jaką kwestię wypada poddawać dyskusji, nie będąc stawianym do kąta za zadawanie oklepanych, nudnych pytań. Niezbyt zgrabnie unikając odpowiedzi na zapewne niewygodne dla siebie pytanie, Dorota Monkiewicz, obecnie zatrudniona na etacie urzędniczym we Wrocławiu i zajmująca się tworzeniem tam nowego muzeum, pokazała nie tylko pytającej, ale i wszystkim słuchaczom, miejsce w szeregu. „Zamknij buzię, nie wiesz bowiem wszystkiego i nie znasz odpowiednich ludzi” – zdaje się sugerować ta zdumiewająca w publicznej dyskusji wypowiedź.
Wypowiedź byłej szefowej AICi, doświadczonej kuratorki Muzeum Narodowego w Warszawie i twórczyni muzeów – teraz Wrocław po epizodzie warszawskim – świadczy o tym, że cała modna mowa o tworzeniu zupełnie nowych instytucji, o polityce równości, otwieraniu muzeów, docieraniu do nowej publiczności, może być tylko czczym gadaniem. Po co zapraszać DJ-ów i mieć muzeum otwarte do późna, skoro zmiany nie zaszły w głowach jego twórców?
A jak się rysuje po tym spotkaniu sytuacja krakowskiego muzeum Pani zdaniem?
OdpowiedzUsuńTeraz się wszystko decyduje, proponuję śledzenie bloga www.inicjatywa2009.blogspot.com, tam są opisane kroki Komitetu Obywatelskiego na rzecz przejrzystości w polityce kulturalnej Krakowa.
OdpowiedzUsuńJa osobiście mam mieszane uczucia, uważam, że Miasto nie ma pomysłu ani na Muzeum, ani jak Muzeum prowadzić, ale myślę, że istnieje wielka szansa na uzyskanie wpływu środowiska na miejskie decyzje.
Ciekawe opowieści. Bede tu czesciej zaglądał;
OdpowiedzUsuńhttp://don-kichot-pictures.blogspot.com/
Ciekawe, czy rzeczywiście będzie jakiś wpływ. Póki co pan prezydent pokazał, że zdanie środowiska nie ma dla niego specjalnego znaczenia - pomysł z 'dyrektorem w budowie' jest przecież żenujący...Wiadomo, że - jeśli muzeum ma być dobre, profesjonalne itp itd - to właściwy dyrektor powinien zacząć działać jak najszybciej, a nie dopiero jak już będzie budynek. Słowa pana prezydenta o 'dyr. w budowie' to mydlenie ludziom oczu...
OdpowiedzUsuńnawiasem...: przed muzeum we Wrocławiu ma stanąć rzeźba...jak wynika z blogu, reklamowana obrazem, którego prawa autorskie zostały ukradzione...ale będzie po cichutku, bo twórca i inwestorzy,, znają odpowiednich ludzi" waniliowaarchicomedia.blox.pl
OdpowiedzUsuń