10.12.10

Kładka Bernatka

Bardzo ciekawy tekst, autorstwa Ewy Zamorskiej-Przyłuskiej, ukazał się na portalu podgorze.pl. Jedną z najnowszych inwestycji w Krakowie jest wybudowanie kładki Bernatka, wiodącej z Kazimierza na Stare Podgórze. Z jednej strony kładka cieszy się wielką popularnością, w dobrą pogodę podążają nią tłumy spacerowiczów, ożywiając i zapełniając do granic możliwości sympatyczne dawniej i ciche zakątki po drugiej stronie Wisły (właściciele tamtejszych knajp nie mogą narzekać). Jeśli ponownie ruszy budowa Muzeum Kantora, to i Cricoteka będzie czerpać z tego korzyści.

Na kładce pojawiły się nawet kłódki zakochanych - zastanawiam się czy nie jest to sprytny zabieg marketingowy.

Z drugiej jednak strony inwestycja wzbudza wiele wątpliwości. Kładka jest umieszczona bardzo blisko mostu Piłsudskiego. Czy nie lepiej więc było wybudować pierwsze piesze przejście przez rzekę w obrębie starego Krakowa gdzieś, gdzie by się bardziej przydało, np. pomiędzy Wawelem a Centrum Sztuki i Kultury Japońskiej Manngha? Do Mannghi nie jest łatwo dotrzeć i sprawa wybudowania jakiegoś przejścia w tamtej okolicy była dyskutowana już od dawna.

Ważniejsze jest jednak co innego: kwestia różnicy pomiędzy zwycięskim projektem a realizacją. Właśnie o tym możecie przeczytać na podgorze.pl. Różnica jest zasadnicza i na niekorzyść tego, co zostało zrealizowane. Kładka miała mieć lekką i ażurową konstrukcję przypominającą liść. To, co powstało, liścia bynajmniej nie przypomina, tylko przyciężkawy inżynieryjny szkielet, dominujący okolicę, a co gorsza, zasłaniający zabytkowy most Piłsudskiego - najpiękniejszy most krakowski.
Pamiętam, jak w opisach po rozstrzygnięciu konkursu anonsowano, że kładka będzie harmonijnie wnikać w dotychczasowy krajobraz kulturowy. Nie wnika.

Stało się tak dlatego, że projektant nie wziął pod uwagę wymogów związanych z ochroną Wisły. Trzeba było zmienić formę łuków, by w zimie zasolona woda nie spływała prosto do rzeki... Przeczytajcie zresztą sami. Powstaje pytanie, czy właśnie tak powinny wyglądać konkursy. Wiadomo, jakiś margines zmian powinien być dozwolony w stosunku do projektów, które zwyciężyły. Na jakim etapie powinno się jednak weryfikować projekty pod względem wykonawczym? Kto to powinien robić, żeby nie dopuścić do sytuacji, że konkursy stają się fikcją i realizowane są projekty gorsze i znacznie różniące się od tych, które wybrano? Przecież dozwolono na inny i mniejszy stopień ingerencji w krajobraz miejski niż to, co w końcu zrealizowano.

Podobnie działo się w przypadku wcześniejszych inwestycji miejskich, w tym obśmiany już przez lokalne media tzw. "kryształ" - fontanna na Rynku Głównym, przypominająca bardziej wywietrznik szaletu. Także całkiem udany projekt na nowe urządzenie Placu Bohaterów Getta. Plac jest zapełniony metalowymi krzesłami, ale już oświetlenia do tej pory nie uruchomiono.

Ciekawe jak pod tym względem będą wyglądać następne realizacje, rewitalizacje placów miejskich Kazimierza, na które konkursy rozstrzygnięto. Aż się boję pomyśleć, zwłaszcza, że projekty są wymagające. Nawierzchnia Placu Wolnica ma być pokryta drewnem egzotycznym. Czy mam rozumieć, że nagle okaże się, że wymogi konserwatorskie nakażą tutaj kłaść wyrób drewnopodobny?

Mam nadzieję, że nie.

5 komentarzy:

  1. Na marginesie - autorką tekstu na podgorze.pl jest Ewa Zamorska-Przyłuska

    OdpowiedzUsuń
  2. Most Kotlarski też wyglądał w fazie projektowej jak liść ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiadomo śmiać się czy płakać? Nonszalancja i lekceważenie twórców projektu to smutna sprawa. Swoją drogą, ciekawe czy projektanci byli uprzedzeni o tych wymogach technicznych...

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy6/2/11 21:14

    Nonszalancja i lekceważenie. Niestety zgoda. Gorzej jeszcze, bo brak podstawowej wiedzy inżynierskiej powiązany z bezprzykładną chęcią zysku. Nie ma potrzeby projektantów uprzedzać o wymogach technicznych, bo są one zapisane w obowiązujących przepisach dotyczących projektowania mostów (i kładek), każdy szanujący się inżynier winien je znać, albo zmienić czym prędzej zajęcie. Podnoszona na podgorze.pl kwestia problemów z fundamentowaniem i dalszych konsekwencji (niespodziewana kolizja z kanałem blokowym- bzdura!) to w rzeczywistości fikcja, która posłużyła uzasadnieniu horrendalnego wzrostu kosztów budowy obiektu źle zaprojektowanego i niewykonalnego w swoim pierwotnym kształcie.

    OdpowiedzUsuń