6.12.10

Po wyborach

Druga tura wyborów prezydenckich w Krakowie zdaje się wskazywać na zachowanie istniejących układów, także i w kulturze. Wydarzenia i wypowiedzi ostatnich tygodni sprowokowały mnie do kilku refleksji. 

Mam wrażenie, że strach jest wszędzie, co jest dziwne, bo przecież żyjemy w demokracji i władze miasta z pewnością nie chciałyby, żeby ich się bać, a wręcz przeciwnie: mówienie publicznie prawdy świadczyłoby o zdrowej demokracji i zdrowych relacjach w mieście. Mam nadzieję, że mechanizmy współpracy z demokratycznie wybraną władzą lokalną zrobią swoje i nie będę mogła więcej doświadczać zjawiska tego, że ja jedna uosabiam głos środowiska w obliczu jego strachu przed narażeniem się władzom miasta i ich poplecznikom, po prostu – lenistwa. 

Dlaczego żaden z dziennikarzy czy żaden z krytyków nie uwikłanych instytucjonalnie – jak ja jestem – o tym nawet się nie zająknął? O „tym”, czyli o sytuacji kultury w Krakowie, o czym wszyscy mają bardzo wiele do powiedzenie w rozmowach towarzyskich. Nikt z prowadzących instytucje miejskie nie zaprotestował publicznie przeciwko drastycznym cięciom. 

Dlaczego my, ludzie kultury, nie potrafimy wydusić z siebie ani słowa o tym jak żałosna jest sytuacja kultury w Krakowie w roku 2010, w roku wyborczym, w sytuacji gdy tegoroczny budżet instytucji miejskich został już na początku roku obcięty o 30% i gdy miejski budżet na kulturę rozdawany jest wedle niejasnych kryteriów, oprócz jednego: nacisku na festiwale, a lekceważenie codzienności kultury i lekceważenia potrzeb licznych w Krakowie domów kultury, sytuowanych nie w tych dzielnicach, które ze stolicą kultury się kojarzą.  

Dodatkowo, w świetle ostatnich wydarzeń dręczy mnie pytanie jakie są granice żenady, braku profesjonalizmu i zaprzeczania samemu sobie na publicznych stanowiskach w kulturze, by ktoś uprawniony i opiniotwórczy wreszcie zareagował? I czy muzeum może nazywać się muzeum tylko dlatego, że chce tego prezydent miasta? A raczej, ile ma trwać okres tworzenia muzeum, pozwalający na wymijanie zapisów ustawy o muzeach?

To, co chciałabym przekazać tym wpisem, to dodanie odwagi ludziom kultury w naszym mieście. Jeśli bowiem damy się przekonać indolencji urzędniczej i po prostu lekceważeniu naszej – obywatelskiej – opinii pod płaszczykiem poprawnych prawnie (ślimaczych, bo zależnych od prezydenta) decyzji w kwestiach kluczowych, tzn. trybu obsady stanowisk, to kultura w Krakowie zostanie zdana na pastwę festiwalowiczów i będzie po prostu wypadkową woli władzy i partykularnych podpowiedzi. Czym zresztą już od 4 lat jest, więc dobrze by było trochę przyhamować.

2 komentarze:

  1. A jaki mialby byc mianowicie powod, aby dac panstwu chocby zlotowke?

    OdpowiedzUsuń
  2. No wiec odwrocmy pytanie - co i za ile mozna u was kupic?

    OdpowiedzUsuń