27.3.12

Bieda




Michał Gayer, But z cyklu "Dobro". 2011


Zdaje mi się, że nie ma nic bardziej ograniczającego i bardziej odbierającego człowiekowi chęć do twórczości niż stan biedy. Permanentny brak wszystkiego obniża samopoczucie, upokarza, stawia na marginesie społeczeństwa, odbiera smak życia. Podpowiada mi to wieloletnie doświadczenie balansowania na skraju wypłacalności, widma bankructwa, które nigdy mnie nie opuszcza.

Z drugiej strony dźwięczą mi w uszach słowa znajomej, która wyjechała do Francji i tam przez początkowe lata straszliwie biedowała. Jak ona o tym mówiła! Z rozmarzonym wyrazem twarzy i żarem w głosie, że nigdy potem nie czuła się tak wolna. Był to dla niej cudowny czas uwolnienia od jakichkolwiek zobowiązań wobec społeczeństwa, który nie mógł, ku jej żalowi, trwać wiecznie.

Bieda jest także materiałem dla sztuki. Estetyka kontra etyka. 

Kiedy podchodzi się do zasłonki zawieszonej na półkoliście wygiętym pałąku, w nos uderza nieopisany smród. Tak śmierdzą niemyte od dłuższego czasu ludzkie ciała. Odór wywołuje odruch wymiotny. Zasłonki znalazły się w galerii. Uszyte są z zużytych i brudnych ubrań.  Starych łachów, których większość z nas brzydziłoby się dotknąć. Franciszek Orłowski uszył je z ubrań otrzymanych od bezdomnych. Tych ubrań nie oczyścił, nie wyprał. Przechowały pamięć właścicieli, którą nie jest bynajmniej kształt ubiorów, lecz woń.

Ubrania złożyły na patchwork, który  przypomina zasłonkę z przebieralni sklepowej. Wisząc na drążku obie poły lekko się rozchylają i zapraszają, by wejść do środka. Ten typ przebieralni oferuje efektowną prezentację nowego stroju. Najpierw chowasz się wewnątrz zasuwając zasłonki, potem zaś rozchylasz je – i oto twoje nowe wcielenie w nowych ciuchach wygląda na światło dzienne.

Ubrania są jak skóra. Franciszek Orłowski prezentuje trofeum uszyte ze skór zdartych z biedaków. Swój wyraz znajduje tutaj odraza klasy posiadającej wobec kasty bezdomnych. Wykorzystanie to ich sposób na umiejscowienie ludzi z marginesu w pejzażu społecznym, akceptowany przez ludzi z wyższych klas. Ale to też znajduje się tutaj pułapka. Chcecie nas wykorzystać? To niech wam śmierdzi. Biedą. Franciszek Orłowski posługuje się zasadą przylegania, bliskości znaczeń. Ubrania i ubrania, Ubrania, które były niemalże przylepione brudem i marzenie o nowym cudownym życiu w nowym atrakcyjnym przebraniu. Kurtyna ze starych spodni i bluzek oznacza koniec końców ciało. Ciało, które nie daje o sobie zapomnieć, choćby jak najpiękniej zakryte.   

Biedą zajmuje się Michał Gayer. Wykorzystuje biedne materiały. Rzeczy bardzo tanie lub po prostu znalezione posłużyły mu do stworzenia innych rzeczy, które właściwie są dla nikogo i o niczym, albo które mają sens zakamuflowany na innym poziomie niż naiwna reakcja artysty na biedę. Jest więc but. Pojedynczy, ładny, kolorowy but sportowy. W kwiatki, robiony ręcznie przez samego Michała Gayera. Barwne plamy, różowe i czerwone przyciągają uwagę do egzemplarza artystycznego szewstwa. But ma specjalną podeszwę, odlaną wedle kwiecistego wzoru z tkaniny. Ten sam kolor i ten sam wzór co materiał na buta, który pochodził z bluzki w kwiaty kupionej w taniej odzieży.

Po co ten but? Bieda materiał plus but stworzony z ogromnym wysiłkiem, kwiecisty i w absurdalny sposób łączący staromodny kiczowaty i ciotkowaty w wyrazie wzór ze sportowy fasonem. Po co ten wysiłek – chciałoby się zapytać (jak Leśmian). Czy daremny wysiłek nie jest przypadkiem bohaterem tej opowieści? Artysta podkreśla niskobudżetowy aspekt pomysłu. Zapewne, ale zderza się on z ogromem pracy włożonym w przerabianie bluzki na buta.

W innej powieści pojawił się napisany przez pewną kobietę list skierowany do szerokiej publiczności aglomeracji katowickiej. List wisiał na słupach i opowiadał o krzywdach, jakich doznała od życia. Skierowany do wszystkich, czyli do nikogo, został przetłumaczony na angielski. Potem został odczytany i nagrany na kasetę magnetofonową. Kaseta została umieszczona w walkmanie z odzysku. Nagranie zostało umieszczone na wyczyszczonej kasecie, gdzieś na czystej taśmie. Trzeba było się mocno natrudzić, by je zlokalizować. Ciekawe czy ktoś się na to zdobył i właściwie w jakim celu. Trudno przypuszczać, by w galerii znaleźli się w większej ilości anglojęzyczni widzowie.  

Biedna sztuka nie oznacza wcale sztuki o biedzie czy dla biednych. Nie znaczy tym bardziej sztuki krytycznej. Ta sztuka brutalnie miesza porządki, a nad metaforę woli metonimię. Metonimię zderza z kolei brutalnym faktem czystej egzystencji. 

2 komentarze:

  1. Ciekawe rzeczy piszesz. Różne myśli się mi nasuwają. Np. taka, że jeśli ta metonimia w opisanych przypadkach zderza się z faktem czystej egzystencji, to tylko w oczach wysmakowanego krytyka sztuki, który nieźle opanował Lévi-Straussa i współczesnych filozofów.
    But Michała Gayera wydaje mi się niezłą ofertą, zostawiającą coś odbiorcy do zrobienia. Ciuchy po kloszardach to już popłuczyny po butach Emila Cieślara, a wpisany w odbiór odruch wstrętu odstręcza od refleksji. Nędzy świata wszędzie za wiele. Najgorzej widzę, raczej "nie widzę" tę historyjkę o ciężkim życiu: przemieszanie pretensjonalności z bezsensem, dość częstym w bieżącej sztuce.
    A tekst ciekawy, dziękuję że jest.

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak, dorabianie sztuce gęby współczesnej Gandhiego, o czym wspominał kiedyś Żmijewski, jest naiwne i niezbyt rozsądne. Przecież może chodzi właśnie o taki sadystyczny gest męczenia publiczności w galerii tym smrodem.
    A poza tym dzięki za przypomnienie o butach Cieslarów (Cieślara?). Przychodzą mi do głowy jeszcze buty Andrzeja Dudka-Durera...

    OdpowiedzUsuń