16.1.09

We władzy przedmiotów





Robert Kuśmirowski, "Masyw kolekcjonerski. Ze zbiorów Roberta Kuśmirowskiego i rodziny Sosenków", fot. Rafał Sosin



Jak zasygnalizowano w podsumowaniach roku 2008, nowym tematem stało się kolekcjonerstwo. Zjawisko nowego, młodego kolekcjonerstwa było to już opisywane, w zeszłym roku jednak zbieranie stało się tematem samej działalności artystycznej. Trafniej zresztą powiedzieć, że uświadomiono sobie jak ciekawą i płodną ideą może być kolekcjonowanie i zajęto się nim z nowym zainteresowaniem. Ciekawego rozszerzenia tematyki dostarczyła Joanna Zielińska wystawą otwierającą działalność toruńskiego CSW. „Kwiaty naszego życia” były ważnym wydarzeniem na scenie polskiej i nie tylko ze względu na temat, lecz także z powodu koncepcji kuratorskiej. Sposób budowania tej wystawy przypominał mi bardziej poemat wizualny, rozpisany na wiele głosów niż poczciwe opowiadanie czy zdawanie sprawy z pewnej tematyki w sposób akademicki. "Kwiaty..." dostarczyły materiału o wynaturzeniach kolekcjonerstwa, miłości do przedmiotów przechodzącej w obsesję, niewolniczej zależności od kolekcji, psychopatologii kolekcjonowania.

Robert Kuśmirowski brał udział w toruńskiej wystawie, choć jego prace nie należały do najmocniejszych jej punktów. Wystawa w Bunkrze o znamiennym tytule „Masyw kolekcjonerski. Ze zbiorów Roberta Kuśmirowskiego i rodziny Sosenków” znakomicie dopełnia „Kwiaty…”. Jak zapowiadają komunikaty prasowe, obraca się wokół podobnej problematyki: kolekcji, która zawładnęła kolekcjonerem do tego stopnia, że nie ma życia poza nią. Według mnie za namiętnością zogniskowaną na rzeczach skrywa się nie tylko zachłanność posiadania jak największej ich ilości, ale także i marzenie o podróżach w czasie. Próby zrozumienia i zaakceptowania fenomenu przemijania są jednak daremne, bo czas nie daje się przyszpilić, a rzeczy są martwe. Nie da się ukryć, że myśli tego rodzaju, należące do żelaznego repertuaru sztuki w ogóle, a także styl, w jakim je wyjawiono, siłą rzeczy nawiązują do twórczości Kantora. Tak się przecież składa, że autor Teatru Śmierci posiadł monopol na wskrzeszanie pamięci i wszystko inne, co dotyka tej kwestii, jest natychmiast z Kantorem porównywane. Jednak, jak wynika z wystawy w Bunkrze, obsesje Roberta krążą wokół czegoś innego, bo nie wokół nie dającej się niczym zaspokoić pamięci, nie wokół męczącej potrzeby wskrzeszania duchów, nie wokół wiecznej żałoby, lecz odwrotnie: zachwytu, że sztuka może ożywiać rzeczy martwe i dawno minione, zachłyśnięcia się możliwościami artysty jako stwórcy.

W Bunkrze bohaterów wystawy jest dwóch: pierwszym jest niewielki fragment sławnej kolekcji rodziny Sosenków, drugim – sam Kuśmirowski z własnymi zbiorami, składającymi się z przedmiotów prawdziwych i tożsamych z nimi wizerunków, znalazły się tu także rzeczy pochodzące z wcześniejszych wystaw artysty. Co ciekawe, w przestrzeni wystawy nastąpiło odwrócenie: „prawdziwy”, klasyczny pokaz kolekcji Sosenków, z gablotami, ramami, podpisami, znalazł się zaraz po wejściu, na dole, zaś przestrzeń Kuśmirowskiego – magazynowa, piwniczna, słabo oświetlona, powędrowała do sal na 1. piętrze. Nie wiem, czy zabieg ten został przeprowadzony celowo. Dostrzec jednak można zaplanowaną dramaturgię wystawy, zaplanowany kierunek zwiedzania, kierowanie ruchem puliczności. Ze światła w coraz większą ciemność, z porządku w... chaos? Nie, jednak nie, raczej w inny rodzaj porządku. Czyżbyśmy byli w głowie kolekcjonera-pasjonata?

Obie części wystawy zainscenizowano. Na dole pokazane zostały karty pocztowe, wizytowe i wielką mnogość zabawek oraz gier. Piękna kolekcja, chciałoby się wejść pomiędzy rzeczy i je dotykać, bawić się kolejkami, samochodami, kartami, lalkami, odwracać kartki książeczek dla dzieci. Eksponaty Sosenków ustawiono tak, że wystawa zaczyna się jako klasyczny, muzealny pokaz, gdzie z ram i gablot spoglądają prawdziwe rarytasy w postaci rzadkich znaczków pocztowych, kartek itp. Im bardziej w głąb, tym bardziej ten porządek ulega zakłóceniu: pojawia się więcej i więcej przedmiotów, które wchodzą na siebie: zostają zajęte coraz większe połacie ścian i podłóg. Ekspozycja rozrasta się jak dziko rosnące rośliny. Jednak to tylko złudzenie, a wszystko odbywa się pod kontrolą: wydzielono trasę zwiedzania, którą ograniczają sznury jak w muzeum. Nie można niczego dotknąć, misie i lale są tylko do podziwiania. Zabawki nie tylko pozują, ale i zostały ustawione tak jakby patrzyły na widza. Wyraźnie myślano tutaj o uwiedzeniu zwiedzających. Znaczenie ma tutaj zapewne również sam fakt pokazania zabawek. Dzieci bawią się w dorosłych. Bawią się pod pretekstem poważnego zajęcia? Sens byłby taki, że kolekcja to jakby to zabawa w prawdziwe życie i go udawanie. Kolekcjoner-pasjonat nosiłby zatem w sobie pragnienie tchnięcia życia w to, co martwe, minione. Co do inscenizacji, trudno jednak powiedzieć, żeby wykraczała ona poza obowiązujące standardy wystawiennicze. Od lat w ten sposób przecież muzea kształtują wystawy, jakby je ożywiając. W Krakowie wystarczy przejść chociażby do sąsiadującego z Bunkrem Muzeum Wyspiańskiego.

Ku górze prowadzą schody, a klatka schodowa została pokryta złotkami z cukierków. Wiele osób zaczynało swoją pasję zbieractwa w dzieciństwie właśnie od takich papierków. Nie wiem jak to jest dzisiaj, ale za komuny papierki te wyrażały marzenie o świecie niczym nieograniczonej konsumpcji. W górnej części wystawy, zagospodarowanej już przez samego Kuśmirowskiego panuje ciemność, jest chłodno i ma się wrażenie piwnicznych lochów. Tutaj także pomyślano o zaprogramowaniu ruchu zwiedzającego i tego, co ma on zobaczyć. Pośrodku przestrzeni biegnie jakby pasaż, po jedne i drugiej jego stronie znajdują się kraty. Za kratami widać pomieszczenia o funkcjach oczywistych tylko na pierwszy rzut oka. Są tu więc składowiska rupieci, pomieszczenia magazynowe, archiwa i w stylu retro futurystycznym centrum dowodzenia (takie sci-fi z lat 60. lub 70.). Te miejsca, choć wyglądają bardzo naturalnie, jakby były tu od zawsze, zostały przemyślnie urządzone, brud i kurz naniesione/oddane zostały z starannie. Tak więc widać tu stare meble, teczki, papiery, lampy, urządzenia i wiele pożółkłych papierów. Jest także pisuar zagrzebany w ziemi. Czy aluzja do R.Mutta i jednego z pierwszych ready made Duchampa stanowi tylko część gry, czy nadaje sens całości? I jaki wtedy byłby sens? Podniesienie rzeczy do statusu sztuki? Pozostaje jedną z wielu aluzji do innych dzieł.

Chciałabym jeszcze wrócić do wspomnianego przeniesienia dołu do góry. Czy to ma znaczenie dla wystawy? Przede wszystkim uderza fakt tak wyraźnego rozdzielenia obu części ekspozycji. Uderza odmienność światów kolekcjonera i artysty. Podczas gdy kolekcjoner zdobywa rzeczy, artysta je sobie stwarza. Tak więc "Masyw kolekcjonerski..." rozpada się właściwie na dwie oddzielne wystawy, złączone jednak na siłę. Przy czym o kolekcji i kolekcjonowaniu mówi właściwie tylko część Sosenków, u Kuśmirowskiego mamy zaś do czynienia z piętrowymi mistyfikacjami, lustrzanymi odbiciami rzeczywistości przesuniętej w czasie, z wystawą o artyście. To tutaj możemy właściwie mówić o obrazie świata wewnętrznego artysty, o jego zbiorach rekwizytów i czuć się jakbyśmy złożyli wizytę jego głowie. Pozornym bałaganem, kurzem i zniszczeniem rządzi tutaj wewnętrzny porządek. Artysta jest nie jest tutaj wcale skromnym archiwistą, tylko wciela się w tego, w kogo pragnie, jest bogiem swojego świata odbijającego w lustrzanym odbiciu świat rzerczywisty, stoi za deską rozdzielczą i kieruje swoim małym światem.
Dodać jeszcze można, że Kuśmirowski odtwarzając składy, magazyny, archiwa i pokazując własne artystyczne zaplecze nadaje tym czynnościom specjalne znaczenie, podnosi je do rangi sztuki. Odtwarzanie starych przedmiotów w Polsce ma szczególne znaczenie, jako że nie ostało się tu tak wiele z przeszłości, jako że niektóre miasta odbudowano jak żywe i nowe budowle udają zabytki. U Roberta ciągle jest obecne to wahanie się pomiędzy starym a nowym, nowym udającym stare, a starym wyglądającym jak nowe.

Nie zmienia to faktu, że sztuka Kuśmirowskiego jest w zasadzie autotematyczna i mówi przede wszystkim o nim samym.



Robert Kuśmirowski, "Masyw kolekcjonerski. Ze zbiorów Roberta Kuśmirowskiego i rodziny Sosenków", 07.01.2009-22.02.2009, Bunkier Sztuki, kurator: Maria Anna Potocka



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz