Katalog „Projektu Hołowno” został wydany przez Galerię Białą w Lublinie i Młode Forum Sztuki. Książka dokumentuje projekty, które opracowano na plenerze w Hołownie w lipcu 2008 roku – jak napisano we wstępie. Plener prowadzili Jan Gryka i Robert Kuśmirowski, a obracał się wokół kilku zagadnień, z których pierwszym było: Czy w warunkach wiejskich może funkcjonować sztuka publiczna?
Przedsięwzięcie zostało zrealizowane wspólnie ze Stowarzyszeniem na Rzecz Aktywizacji Mieszkańców Polesia Lubelskiego w Podedwórzu i Wydziałem Artystycznym UMCS. Katalog z wystawy, która dopiero co się skończyła w lubelskim Centrum Kultury i we wspomnianym Wydziale Artystycznym, przynosi między innymi opis działań Stowarzyszenia na rzecz wsi Hołowno. Gabriela Bilkiewicz pisze o nowych pomysłach na wieś, daleką od centrów cywilizacji, biedną. Takie wsie pustoszeją, wydają się nie dawać swoim mieszkańcom nadziei na lepszą przyszłość i dobre życie (nie mówiąc już o realizacji tych wizji). Studenci z Lublina pomogli w pracy nad kształtowaniem przyszłość wsi, ich pomysły przybrały kształt projektów roboczych, pewnego, lecz nie końcowego etapu pracy, kiedy wybiera się kilka projektów do dalszego opracowywania. Nie są jednak jeszcze gotowe do realizacji. Jan Gryka nazywa te pomysły „potencjalnościami”. Zamiarem Stowarzyszenia jest powołanie do istnienia m.in. wiejskiego spa, a także innych atrakcji związanych ze specyfiką miejsca - dla chcących spędzić czas wolny w mało skażonej naturze daleko od cywilizacji. Stowarzyszenie ma pomysł na wieś tematyczną. Wieś taka wydaje mi się dziwolągiem rodem z brukselskich gabinetów…, ale uprawa rumianku czy uprawa dyni okazuje się być czymś praktykowanym tutaj od dłuższego już czasu.
„Potencjalności” znajdują się na różnym stopniu konkretyzacji: od dość luźnych wizji wiejskiego, drewnianego spa Mariusza Tarkawiana czy glinianych spa Dawida Jurka i Pauliny Chreścionko, przez szkicowe projekty urządzenia wnętrza chaty Agaty Krutul czy projekt podziemnego amfiteatru w miejscu po dawnej cerkwi Eweliny Kruszewskiej i Jana Gryki, po rzeczy do zrealizowania od zaraz: wiejskie drogowskazy Pauliny Daniluk czy płot Moniki Zapisek. Najbardziej rozczulający jest pełen uroku projekt spa autorstwa Pauliny Chreścionko, znajdującego się w glinianych obiektach mających kształt dyń. Zaiste, pomysł ten w sposób uroczo bezpośredni odnosi się do miejsca i pokazuje, że naiwność ma swoją siłę.
Pytanie „Czy jest możliwa sztuka publiczna na wsi?” należy do pozornie oczywistych. Pozornie, bo chciałoby się odpowiedzieć, że nie jest możliwa. Nie, bo przecież na wsi nie ma przestrzeni publicznych w sensie takim, w jakim zwykle się tego terminu używa i jak je się wyobraża. Nie ma więc przestrzeni typowo miejskich: placów, skrzyżowań, pomników, nadbrzeży, parków. Czy rzeczywiście nie ma? Nie jest to prawdą, takie elementy przestrzeni publicznej, w innej skali i natężeniu znajdują się i na wsiach. I tutaj mieszkają obywatele. Jednak znajdują się tu i inne przestrzenie, których nie znajdzie się z kolei w mieście, jak wspólne drogi czy łąki, innego typu place. Zastanawiając się nad zagadnieniami sztuki publicznej należy zatem koncentrować się nie na jej lokalizacji, lecz raczej na jej funkcjach i na tym, komu ma ona służyć.
Powstają pytania w jakim stopniu „Projekt Hołowno” jest sztuką, a w jakim czymś użytkowym: projektowaniem, architekturą? Jak rozumiem, sztuka publiczna jest tworzona po to, by zostawić jakiś ślad w obywatelach, stanowić zakłócenie tej przestrzeni, wyrażać jej możliwości, siłę, dynamikę. To jest jeden jej rodzaj.
W wypadku Hołowna, sztuka czynnie uczestniczy w pracy koncepcyjnej nad przekształcaniem wsi, ale tego rodzaju sztuki publicznej jak wspomniana powyżej tam nie ma. Także i obiekty użyteczności publicznej planuje się tutaj w ograniczonym zakresie. Działalność tam prowadzona mieści się w obrębie logiki cywilizacji ponowoczesnej, z pominięciem etapów rozwoju przemysłowego. Projekty zaproponowane w trakcie pleneru mają widoczną, jasną funkcję.
Wieś Hołowno zagubiona gdzieś na rubieżach Polski znalazła się w obrębie kultury projektów, na które można dostać dofinansowanie. Globalizacja nie jest wrogiem Hołowna: przeciwnie, pomoże przyciągnąć przez Internet ludzi spragnionych zamiast jakichś szczególnych wygód, raczej przyrody i prostych atrakcji tych ziem. Taką mają nadzieję ludzie chcący przemienić wieś w ośrodek usługowo-kulturalny, dla tych, co chcą inaczej spędzić swój urlop. Obiekty, jakie miałyby tam powstać, służyłyby raczej gościom niż miejscowym, a im samym – przez to, że pracowaliby przy nich.
To, co piszę, absolutnie nie jest krytyką. Niezwykle interesujące jest tu postawienie tematu i zderzenie dwóch sposobów czy poziomów cywilizacyjnych: archaicznego wiejskiego i ponowoczesnego, miejskiego.
Trzymam kciuki za Hołowno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz