Obrazki z Zalipia, konkurs "Malowana chata", czerwiec 2009
Kilka dni temu byłam w Zalipiu, trwało właśnie doroczne święto truskawki oraz rozstrzygnięcie konkursu na malowaną zagrodę. Wrażenie odklejenia od rzeczywistości uzyskane wyłącznie dzięki wsi. Zalipie nie oferuje jakichś szczególnych walorów krajobrazowych, leży na płaskim terenie, a wieś wydaje się być bezkształtna, gospodarstwa są porozrzucane to tu, to tam bez widocznego porządku. Straż pożarna i kościół oraz kilka innych wspólnych budynków, w tym speluniasty bar, są wymalowane w gęste bukiety i girlandy kwiatów. W centrum znajduje się dość ponura, betonowa budowla o trudnej, kanciastej urodzie :), która nosi nazwę Dom Malarek, rodzaj miejscowego domu kultury, który ma za zadanie podtrzymywać tradycję. Nazwa niezbyt ścisła, bo malują także i mężczyźni.
Fenomen Zalipia został zepchnięty do sfery zarządzanej przez etnografów i miejscowych działaczy kulturalnych. Tymczasem, ciągle kultywowane malarstwo na ścianach domów i obejść jest zjawiskiem wartym szerszej uwagi.
Niesamowite co tam się dzieje. Przede wszystkim malowane są domy i gospodarstwa. Nie wszystkie, trzeba ich trochę poszukać. Jednak wciąż jest ich całkiem sporo. Tylko w jednym obejściu, gdzie obok wymalowanej studni z żurawiem śpi owca, proszą o pieniądze za fotografowanie. Dowiaduję się, że ludzie, którzy tam obecnie mieszkają, nie są autorami malowideł. Gdzie indziej wręcz zapraszają do środka i cieszą się, że wyciągamy aparaty. Jedna kobieta mówi: „panie, to jest jak nałóg”. Ma pomalowaną pralkę, kocioł w kotłowni, czajnik. Jej córki-studentki także malują za każdym powrotem do domu. Puste miejsca drażnią, domagają się zapełnienia.
Coroczny konkurs ma wiele kategorii, m.in. za podtrzymywanie tradycji poprzez zapraszanie malarzy. Przyznaje się mnóstwo bardzo drobnych nagród pieniężnych. Mam wrażenie, że dostają je wszyscy. Tłumaczono mi, że tak trzeba, bo gdyby przyznawano jedną wielką nagrodę, ludzie pozabijaliby się z zazdrości, działałoby to destrukcyjnie na wspólnotę.
Zalipie to kolejny przykład artystycznego działania na wsi, o czym już trochę pisałam. Tym razem tworzą mieszkańcy znalazłszy w tym sposób na życie. Zalipie w oczach wielu może uchodzić za skompromitowane przez używanie go przez propagandę PRL-u, jednak nie warto tak patrzeć. To fantastyczny przykład kulturowej hybrydyczności. Zastanawiałam się dlaczego ludzie ciągle jeszcze malują w kwiaty swoje domy, kuchnie, łazienki, ogródki, stodoły, studnie, psie budy. Wszystko to wygląda raczej szaleńczo i irracjonalnie.
Fenomen Zalipia został zepchnięty do sfery zarządzanej przez etnografów i miejscowych działaczy kulturalnych. Tymczasem, ciągle kultywowane malarstwo na ścianach domów i obejść jest zjawiskiem wartym szerszej uwagi.
Niesamowite co tam się dzieje. Przede wszystkim malowane są domy i gospodarstwa. Nie wszystkie, trzeba ich trochę poszukać. Jednak wciąż jest ich całkiem sporo. Tylko w jednym obejściu, gdzie obok wymalowanej studni z żurawiem śpi owca, proszą o pieniądze za fotografowanie. Dowiaduję się, że ludzie, którzy tam obecnie mieszkają, nie są autorami malowideł. Gdzie indziej wręcz zapraszają do środka i cieszą się, że wyciągamy aparaty. Jedna kobieta mówi: „panie, to jest jak nałóg”. Ma pomalowaną pralkę, kocioł w kotłowni, czajnik. Jej córki-studentki także malują za każdym powrotem do domu. Puste miejsca drażnią, domagają się zapełnienia.
Coroczny konkurs ma wiele kategorii, m.in. za podtrzymywanie tradycji poprzez zapraszanie malarzy. Przyznaje się mnóstwo bardzo drobnych nagród pieniężnych. Mam wrażenie, że dostają je wszyscy. Tłumaczono mi, że tak trzeba, bo gdyby przyznawano jedną wielką nagrodę, ludzie pozabijaliby się z zazdrości, działałoby to destrukcyjnie na wspólnotę.
Zalipie to kolejny przykład artystycznego działania na wsi, o czym już trochę pisałam. Tym razem tworzą mieszkańcy znalazłszy w tym sposób na życie. Zalipie w oczach wielu może uchodzić za skompromitowane przez używanie go przez propagandę PRL-u, jednak nie warto tak patrzeć. To fantastyczny przykład kulturowej hybrydyczności. Zastanawiałam się dlaczego ludzie ciągle jeszcze malują w kwiaty swoje domy, kuchnie, łazienki, ogródki, stodoły, studnie, psie budy. Wszystko to wygląda raczej szaleńczo i irracjonalnie.
Witam , ogladajac zdjecia , stwierdzam ze jest tam pieknie , piekny folklor !
OdpowiedzUsuńpozdrawiam , i zapraszam do mnie.
i wreszcie ktoś prawdę napisał :) w tym całym Domu Malarek to tylko siedzą kobiety i zarabiają kasę za "siedzenie" jakie one malarki większość z nich to nawet nie wiem jak się pędzel w ręku trzyma, jest pare kobiet co potrafią malować ale to już jest naprawdę skromna grupka , reszta siedzi tam dla kasy, normalnie porażka
OdpowiedzUsuń