W Galerii Żak - polskiej galerii w Berlinie - trwa wystawa Pawła Książka "Africanised Honey Bees". Temat jest wyraźny, nie chodzi tutaj bynajmniej o malarstwo dla samego malarstwa. To właściwie cały splot tematów i całą droga myślenia i skojarzeń, wcale jednak nie luźnych, tylko rygorystycznych, bazujących jednak nie tylko na wiedzy i nie tylko na jednej gałęzi wiedzy, ale też na intuicji i analizie tego, co widać - wrażeń wizualnych. Tak więc, osią cyklu malarskiego jest tutaj historia tzw. pszczół afrykańskich, gatunku pszczoły, który wywołać miał panikę w Stanach Zjednoczonych jako wyjątkowo agresywny. Ta panika pochodzić ma z uprzedzeń rasowych, głęboko zakorzenionych w sposobie myslenia i pewnych wręcz strukturach myslenia, czy obarzach, którymi posługuje się kultura Zachodu. Została zaś rozdmuchana przez media, jak u nas także cyklicznie pojawiające się historie z rzekomą epidemią ptasiej grypy, choroby wściekłych krów itd. Pasjonujące jak ten sposób myślenia da się śledzić w rozmaitych obrazach kultury i jak odbioja się on no, w stereotypach dotyczacych czarnych mężczyzn - Murzynów - rzekomo wyjątkowo zwierzęcych, agresywnych, o niezwykłej potencji seksualnej.
Ten temat wydaje się jednak zbyt obszerny, zbyt naładowany treścią dla malarstwa...
Jest coś atrakcyjnego dla artystów w temacie związanym z czarnoskórymi, z Afryką, ze stereotypami i uprzedzeniami rasowymi (choć dzisiaj nie używa się już słów rasa..., wyszło z użycia w odniesieniu nie tylko do grup etnicznych, ale i o niebiałym kolorze skóry). Wystarczy przypomnieć Tomka Kozaka i jego "Zmurzynienie", bardzo dwuznaczne w wymowie, ale ja sama nie widziałam tego filmu, więc trudno mi to analizować :)
Tutaj dygresja: ostatnio kilka razy spotkałam się ze zdaniem, że czyjaś sztuka jest owocem zupełnie innego myślenia niż linearne i za pomocą wzroku. Że to raczej owoc nowej epoki, kiedy relacje między informacjami przebiegają na różnych poziomach i kierunkach równocześnie i nie ma hierarchii ważności między nimi. Sposób myślenia artystów dzisiaj pochodzi zatem z Internetu... Ta uwaga, ważna i coś wyjaśniająca w przypadku działalności np. Janka Simona, który bardzo wiele wiele inspiracji i wiedzy czerpie z sieci, wydaje się już być zbyt naiwna np. w przypadku omawiania twórczości np. Grześka Sztwiertni, jakby prekursora intertekstualności w sztuce w Posce czy też Huberta Czerepoka. Ostatnio widziałam ciekawą wystawę w ramach krakowskiego Miesiąca Fotografii - "Zawiedzione Nadzieje - Nowy Romantyzm we współczesnej fotografii w Niemczech" (pisownia za organizatorami). Wystawa ta, której kuratorem jest Andrea Domesle, zapowiada się jako zbierająca młodych artystów i jakoś w tle odnosząca się do twóczości - jakżeby inaczej, jak romantyzm niemiecki to musi być ta postać! (tu proszę odczytać ironię) - Caspara Dawida Friedricha. Jak pisze kuratorka, nawiązania nie muszą przebiegać wprost, mogą one dotyczyć właśnie specyficznego sposobu myślenia obrazem: poprzez zesatawianie ze sobą motywów pochodzących z różnych miejsc (Friedrich chodził ze szkicownikiem i narysowane w nim motywy wykorzystywał w różnych obrazach). Ta konstatacja jest wyjątkowo banalna i psuje właściwie ciekawą wystawę. Tak więc jeśli dojdziecie do Pałacu Goetza w Krakowie przy ulicy Lubicz, nie czytajcie wstępu kuratorskiego!
Wracając do Pawła. W jego wypadku Internet wydaje się dobrym tropem, nie kolaż motywów bowiem jest znaczącym zapożyczeniem z niego, ale raczej myślenie z naddatkiem. Raczej wielość nieuporządkowanych (lub raczej uporządkowanych nie wg pionowej hierarchii) informacji, raczej przeskoki pomiędzy różnymi poziomami reflekcji. I ta wielość informacji, których właściwie nikt nie jest w stanie odebrać patrząc na obrazy. To nadaje temu malarstwu specyficzną aurę, pewnej hermetyczności. A obrazy pozostają bardzo dobre.
Paweł Książek, "Africanised Honey Bees", Galeria Żak, Berlin, do 23 czerwca
Jest 11. XI 2007. Nie ma jeszcze żadnego komentarza. czy świadczy to, ze sztuka współczesna nikogo nie obchodzi? Wydaje się jednak, że obchodzi przede wszystkim , albo wyłącznie , krytyków, galerników i samych artystów. Natomiast tzw. zwykły, albo przeciętny obywatel kraju nie jest zainteresowany sztuką nowoczesną w ogóle. Stała się bowiem ona, już dawno, tak odległa od oczekiwań i gustów publiki, ze nic nie jest w stanie nawiązać dialogu między twórcą a potencjalnym odbiorcą. Chyba że ów "odbiorca" zostanie czymś zbulwersowany, zdenerwowany. A czy tylko o to w sztuce chodzi? Wydaje się też, że "wielcy" współcześni artyści np. tacy skupieni w galerii Zderzak celowo malują tak, by wyglądało, że nie potrafią malować. Widać to choćby po obrazach Książka, silącego się na ekspresyjny prymitywizm, co jednak powoduje, iż jego obrazy są po prostu brzydkie, czyli nie do oglądania, nie do kontemplacji. Współczesna sztuka bawi sie sama sobą, sama z siebie jest zadowolona, sama sobą się żywi, sama się pożera. Jakiekolwiek słowa krytyczne na jej temat stawiają, w myśl piewców owej sztuki, owego krytyka poza nawiasem kultury wysokiej, wpisując go w szereg zacofanych anachronistów. Strach mówić krytycznie in minus o Sasnalu i jemu podobnych.
OdpowiedzUsuń