Kraków ma szczęście do prezentów. Został uszczęśliwiony m.in. wielką, pustą w środku głową autorstwa Igora Mitoraja. Głowa, rzucona jakby od niechcenia na Rynku, pod Wieżą Ratuszową, bez konsultowania z kimkolwiek lokalizacji, miała spoczywać tam chwilowo, jednak po kilku latach nic nie wskazuje, by miała kiedykolwiek stamtąd być usunięta. Dzisiaj stanowi atrakcję turystyczną: wszyscy chcą się fotografować w jej pustych oczodołach.
Innym darem, postawionym chyłkiem i bez pytania o zdanie, jest pomnik Piotra Skargi, autorstwa najbardziej płodnego wytwórcy pomników Jana Pawła II – prof. Czesława Dźwigaja. Ta statua z kolei nie posiada takiego potencjału rozrywkowego, co rzeźba Mitoraja, powiedziałabym nawet: nie ma żadnego potencjału. Nieszczęsna figura Piotra Skargi wygląda tak, jakby się miała zsunąć z kolumny, na którą wywindowano ją oszpecając placyk Św. Marii Magdaleny przy Trakcie Królewskim.
Teraz pojawiło się dzieło Mirosława Bałki. Zdaje się ono należeć do innej kategorii niż poprzednio wymienione, ale to niestety złudzenie. Jego wysoką jakość ma gwarantować nazwisko artysty wybitnego, jego z najbardziej znanych polskich twórców, który osiągnął także wymierny sukces zagranicą i wystawia np. w Tate Modern. A jednak przy jego pracy pojawiają się podobne problemy co przy poprzednich.
Korytarz AUSCHWITZWIELICZKA ustawiono na Placu Niepodległości na Starym Podgórzu, dokładnie tam gdzie stała poprzednia jego wersja, eufemistycznie nazwana „makietą”. Kraków i w szczególności dzielnica Stare Podgórze dostali zatem prezent. Mieszkańcy jednak nie przejawiają zadowolenia. Dzieło – przypomnę – ma postać korytarza, z sufitem, z którego wykrojono litery układające się w napis „Auschwitzwieliczka”. Napis został zainspirowany ofertą biur podróży, jest to częsta trasa turystyczna dla tych, którzy nie ograniczają się do zwiedzania miasta. Praca wygląda jak wielkie, położone na ziemi pudlo, z najdłuższą ścianą na ziemi. Przypomnę, że chybotliwa „makieta” z płyt wiórowych stanęła na placu w czerwcu, z okazji festiwalu ArtBoom, potem ją zdjęto. Obecnie dzieło przybrało formę ostateczną, ale lokalizacja jest tymczasowa: do momentu gdy korytarz zostanie przeniesiony pod nowo tworzone muzeum sztuki nowoczesnej, na Zabłociu.
Przy okazji pisania o festiwalu wspominałam już, że nikt nie wytłumaczył dlaczego nie mamy do czynienia z dobrą wersją dzieła, które wcześniej zapowiadano jako jeden z najmocniejszych jego punktów. Teraz, gdy w końcu września ustawiono wersję betonowa, pojawiły się nowe kontrowersje i znaki zapytania. Organizatorami wydarzenia są Krakowskie Biuro Festiwalowe, Fundacja Wschód Sztuki i Festiwal Sztuk Wizualnych ArtBoom. Organizatorzy jednak o festiwalu prawie już nie wspominają. Akcent przesunął się na powstające muzeum. Tymczasem oficjalnie wiadomo jedynie, że budynek muzeum powstaje – i ma być gotowy w przeciągu roku. Prezydent Krakowa ani jego pełnomocnik do spraw kultury nie wypowiadają się na ten temat.
Zastanawia mnie dlaczego Mirosław Bałka, znany z niezwykłej dbałości o poziom wykonania dzieł i przykładania wielkiego znaczenia do ich precyzyjnej lokalizacji, zgodził się po pierwsze na makietę, a po drugie – na obecną lokalizację korytarza na Placu Niepodległości. Lokalizacja ta wzbudziła protesty mieszkańców Starego Podgórza. Odezwało się m.in. znane z prężnej działalności Stowarzyszenie Podgorze.pl, a także rada dzielnicy. Według nich nikt nie konsultował ani z radą, ani z mieszkańcami idei i lokalizacji dzieła.
Miejsce, na którym postawiono „prezent”, jest jednym z głównych placów dzielnicy. Pełni ważne i różnorodne funkcje. Przede wszystkim reprezentacyjne: jest jedną z bram do Podgórza, z jednej strony otwiera się na most Piłsudskiego i Wisłę, z drugiej na wzgórze Krzemionki. Funkcje komunikacyjne placu są także nie do przecenienia: ludzie przechodzą przezeń dążąc do licznych szkół usytuowanych dookoła, czekają na zajęcia (tuż obok znajduje się KS Korona, a także duży fitness club), plac przylega do ruchliwego skrzyżowania i przystanków. Wreszcie – miejsce daje możliwość spędzania wolnego czasu dla bardzo wielu osób: z dziećmi, starszych itp. Znajdują się tu punkty wodne, trawniki, rabaty, drzewa, wiele ławek. Plac związany jest z historią Podgórza, znajdowały się tam koszary. Z racji jego centralnego położenia i rozległości organizowano tam imprezy plenerowe. Dobrze i intensywnie służy lokalnej społeczności, nie pojawiają się tam wcale turyści.
Te wszystkie, bardzo istotne funkcje zostały zakłócone wstawioną arbitralnie pracą. Ludzie nie chodzą przez korytarz, tylko go okrążają. Betonowe pudło przegradza plac i zasłania dalsze widoki. Uniemożliwia także przeprowadzanie imprez plenerowych, bo stoi pośrodku. Podsumowując, korytarz Bałki wszystkim zawadza. Taki był pewnie cel tej pracy, ale skoro niechęć do niej dominuje, i to niechęć nie spowodowana bynajmniej jej wymową, lecz po prostu byciem zawadą, to znaczy, że został popełniony błąd i że nie jest to dobry przykład sztuki publicznej.
Moim zdaniem, wstawienie pracy do arbitralnie wybranej lokalizacji, bez przeprowadzenia poważnych studiów nad nią i w ogóle – po prostu bez wykonania specjalnie do niej pracy, jest wielką wadą. Komu bowiem ma służyć korytarz? Do kogo docierać? Nie oszukujmy się, praca Bałki jest potrzebna miastu, żeby chwalić się nazwiskiem. Przecież korytarz odwiedził sam minister Zdrojewski. Jednak tłumów turystów to Podgórzu nie napędzi. Jaki jest zatem sens lokalizować tę mocną znaczeniowo pracę z dala od miejsc turystycznych? Skoro z placu korzystają tylko mieszkańcy okolicznych ulic i po prostu Krakowianie, pędzący do pracy, sklepu czy po prostu spacerujący, to czy oni rzeczywiście są właściwym adresatem tego, co Mirosław Bałka chce powiedzieć o masowej turystyce i komercjalizacji oraz banalizacji Auschwitz? Przecież znacznie lepszą lokalizacją byłby Rynek Główny…
Dyskusja na stronie „Gazety Wyborczej”
Dyskusja na stronie Podgorze.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz